Z całą pewnością podziw należy się odtwórcy tytułowej roli Leonadrowi DiCaprio, który nie po raz pierwszy udawadnia swój kunszt aktorski przejawiający się tym, że potrafi się wcielić w kazdą rolę. Gra Hoovera od jego młodości po schyłek życia i potrafi oddać sposób bycia i charakter osoby, która zrobi wszystko by osiągnąć swój cel. Choć Leonardo wygląda bardzo prawdziwie w roli starca, to niestety w przypadku jego filmowego partnera Armiego Hammera charakteryzacja jest totalnie żenująca. Zamiast starego, schorowanego człowieka widzimy karykaturalnie postarzoną postać, która wywołuje śmiech.
Scenariusz skupia się w dużym stopniu, nie tylko na dokonaniach Hoovera, ale również na tym co konstytuuje jego osobowość, czyli uzależnieniu i poporządkowaniu się matce, potrzebie bycia wielbionym, nieuznawaniu sprzeciwu oraz homoseksualizmie, który niewątpliwie stanowi ważny element jego biografii. Nawet w USA, w latach w których Hoover zdobywał władzę, homoseksualizm był społecznie nieakceptowalny i na pewno stanowiłby koniec kariery Edgara na szczeblach kierowniczych FBI. Widzimy zatem jak ciężkie musi być życie osoby, która tłamsi swoje uczucia i pożądanie. Wyparcie pragineń stanowi kolejny dowód na siłę jego charekteru i moc dążenia do celu, którym jest zdobycie władzy. Jednakże z filmu wprost nie wynika czy bohater jest homoseksualistą, czy transwestytą, czy po prostu nie ma pociągu do kobiet, natomiast sceny sugerujące, że zachowanie J. Edgara odbiega od tych, które przyjmowano w czasach jemu współczesnych za normę, stanowią w moim odczuciu połowę filmu.
Pomimo iż J. Edgar Hoover był osobą tajemniczą i bardzo kontrowersyjną, odbieram biografię dość jednoznacznie. Widzę J. Edgara jako osobę, która poświęci wszystko i wszystkich, a w tym siebie, dla władzy. Mój odbiór filmu, z całą pewnością amatorski, nie pozwala mi ocenić jednak przyczyny postępowania Hoovera. Nie mam pewności czy odbierać bohatera jako obrońcę bezpieczeństwa narodowego, który kierując się dobrem mieszkańców kraju robił wszystko, aby aresztować gangsterów, czy też jako opętanego i żądnego władzy zwolennika inwigilacji. Czy realizował swoje marzenia, czy też chciał zaspokoić ambicje matki? Czy był człowiekiem bez skrupułów czy też słabą jednostką, jedynie dostosowującą się do zasad ludzi u władzy? Może udało się jednak Eastwoodowi odtworzyć ową tajemnoczość Hoovera?
Zaskoczeniem jest dla mnie, że tak powszechne w naszych realiach podsłuchy, zbieranie haków na polityków i prezydentów, zakładanie teczek stanowią normę w amerykańskich służbach bezpieczeństwa. Film staje się dla mnie ciekawy, gdy mam punkt odniesienia do naszej rzeczywistości.
Pomimo że historia J. Edgara Hoovera stanowi ciekawy sposob dojścia i trzymania w rękach władzy, to jednak film jest trochę przegadany i nudny. I mimo dobrej gry Leonardo DiCaprio, biografia jest w moim odczuciu mało wiarygodna, być może za sprawą miejscami banalnego scenariusza.
Recencja niezła. Ale Hoover transwestytą?? Pojedyncza scena Edgara w sukience jego matki na pewno nie ma wprowadzić odbiorcy w tego typu wnioski. Jest to ukazanie rozpaczy i tragedii jednostki, która przez całe swoje życie była tak silnie związana z matką i teraz ją straciła. Stojąc przed lustrem w jej ubraniach próbuje usłyszeć jej głos, który mówi mu, że ma być silny....
OdpowiedzUsuń