sobota, 29 grudnia 2012

Supermarket ***

Szef prywatnej firmy ochroniarskiej, Jaśmiński (Marian Dziędziel), pilnuje porządku w dużym supermarkecie i robi to czasami zbyt gorliwie. Gdy przyłapuje w Sylwestra na drobnej kradzieży jubilera Michała Wareckiego (Tomasz Sapryk), z pozoru błahej sytuacji robi się coraz większy problem i w rezultacie dochodzi do tragedii.

Najnowszy film Macieja Żaka zapowiadany był jako thriller z wątkiem psychologicznym. Początkowo jednak zaczyna się jak obyczaj z elementami komedii i wtedy ogląda się go najlepiej. Później atmosfera w filmie gęstnieje, pojawia się wątek sensacyjny, który wypada średnio. Końcówka to już dramat i zaskakujące zakończenie. Generalnie przez pewien chaos gatunkowy film traci tempo i jakość. Po prostu twórcom zabrakło pomysłu na to, co tak naprawdę chcieli w nim pokazać. Jeśli miał być to thriller psycholgiczny, to za mało w nim było elementów typowych dla thrillera. Psychologii też w tym filmie było tyle, co kot napłakał, bowiem główni bohaterowie zostali potraktowani raczej stereotypowo i schematycznie. I tak - mamy tutaj emerytowanego prokuratora wojskowego, który teraz jest zimnym i bezdusznym szefem ochrony (można się domyślać, że był esbekiem w minionym ustroju). Jest też muzyk, który obowiązkowo musi być wrażliwy i słaby psychicznie. Jeśli dodamy do tego jeszcze wątek miłosny głównego bohatera i antagonisty Jaśmińskiego - Himka (swoją drogą, co to za imię / ksywka?) z kasjerką, to mamy chyba rekordową ilość gatunków w jednym filmie. Niestety, co za dużo to niezdrowo.

Pomimo braków w scenariuszu i pewnego chaosu - film ma jednak dobre momenty. Do nich zaliczyłbym muzykę, której w polskich filmach w ostatnim czasie brakuje. Tutaj zaskakuje zdecydowanie na plus, szczególnie gdy słucha się piosenki końcowej. Dobrze grają aktorzy. Co prawda Dziędziel w każdej roli jest taki sam, ale akurat to mi w "Supermarkecie" nie przeszkadza. Nieźle wypadają też inni doświadczeni aktorzy - Sapryk i Izabela Kuna. Szczególnie fajnie wyglądają ich wzajemne, małżeńskie interakcje - w najlepszej części filmu. Ciekawy jest też, grający rolę Himka, Mikołaj Roznerski. Szkoda tylko, że wątek dwóch głównych bohaterów jest raczej słabo poprowadzony. I Dziędziel z Roznerskim wypadają lepiej w grze z innymi aktorami niż ze sobą.

Zastanawiałem się nad przekazem, który wynikał z tego filmu. Nie jest on wesoły, bowiem po raz kolejny w polskim kinie mamy do czynienia z bezsilnością walki dobra ze złem. Podobnie jak w "Domu złym" Wojciecha Smarzowskiego, także i tutaj jednostka o dobrych intencjach stoi na straconej pozycji i przegrywa. Ten film pokazuje kolejny raz totalną beznadzieję w naszej polskiej rzeczywistości, grę na emocjach i stawia pytanie czy walka w pojedynkę ma sens. Trochę to smutne, że polscy twórcy nie zaszczepiają ostatnio w swoich filmach pozytywnej energii, tylko pokazują życie wyłącznie od złej strony. Smarzowski, Marcin Krzyształowicz (w "Obławie"), teraz Żak. Kiedy w końcu ktoś przeciągnie widza na jasną stronę życia?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz