poniedziałek, 2 lutego 2015

Ziarno prawdy ****

"Ziarno prawdy" to kolejna, po niezbyt udanej odsłonie "Uwikłania", w reżyserii Jacka Bromskiego, próba sfilmowania kryminałów Zygmunta Miłoszewskiego. W "Uwikłaniu" popełniono dwa przestępstwa: nie wiem z jakich względów, wspaniale stworzoną postać prokuratora Teodora Szackiego zastąpiono mdłą Agatą Szacką (Maja Ostaszewska), a osadzoną w Warszawie akcję przeniesiono, również bez widocznej przyczyny, do Krakowa. Pełna nadziei pokładanej w Borysie Lankoszu (reżyserze) i w Robercie Więckiewiczu (odtwótrcy roli Szackiego) postanowiłam uwierzyć, że proza Miłoszewskiego jest jednak dobrym materiałem na film kryminalny.

Pierwszą zdecydowaną, pozytywną różnicę dostrzegam w prokuratorze Szackim. Znów niezawodny, wiarygodny i potrafiący idealnie wcielić się w rolę Więckiewicz, pokazuje nam Szackiego rodem z książki. Po raz kolejny, po choćby "Wymyku" i "Pod Mocnym Aniołem" udowadnia w moich oczach, że jest świetny w swoim fachu. Kolejny atut filmu to oddanie mrocznego klimatu wydarzeń i atmosfery miejsca akcji. Nikt na siłę tym razem nie przenosi fabuły do innego miasta, a Sandomierz zyskuje nowe oblicze. Zamiast wizji słonecznego miasteczka rodem z Ojca Mateusza, poznajemy miasto z mroczną przeszłością, która odcisnęła na jego mieszkańcach tak wielkie piętno, że miasto do dziś spowite jest szara mgłą. Udaje się również Lankoszowi obrazem, a Więckiewiczowi grą oddać dowcip i lekkość pióra Miłoszewskiego.

Nie wiem, jak się ogląda film, nie znając książki, czy wątek kryminalny wciąga widza, czy zagadka zostaje rozwikłana w satysfakcjonujący sposób. Ja mam wrażenie, że sporo interesujących w książce wątków zostaje pominiętych. Wiem, że film nie musi być wierny książce, ale brakuje mi w nim wielu istotnych dla rozwiązania sprawy faktów. Kolejne kadry to skakanie z jednego wydarzenia do drugiego, co w całości sprawia, że według mnie strona kryminalna scenariusza kuleje.

Można też rzec, że "Ziarno prawdy" to takie "one man show". Mimo sporej plejady gwiazd, świeci tylko Więckiewicz, a za nim długo długo nikt. Nie jest chyba wina aktorów lecz scenariusza, który na zbyt wiele im nie pozwala. Niby nic nie można zarzucić grze doświadczonych aktorów, jak Jerzy Trela czy Krzysztof Pieczyński, ale też nic z ich ról nie zapadnie w pamięć. Pomimo bardzo ciekawej postaci w książce Jerzego Szyllera, odtwórca postaci - Andrzej Zieliński - w zasadzie pokazuje się tylko na chwilę. Fatalna jest za to Aleksandra Hamkało, wcielająca się w Klarę, dziewczynę-kochankę Szackiego, nudną, nijaką i zrzędzącą. Pominięty zostaje kluczowy romans prokuratora, na rzecz zbędnie rozbudowanego wątku Klary.

Nie jest łatwo obejrzeć ostatnio dobry, polski kryminał. Jeśli ktoś ma wybrać między kinowym "Ziarnem prawdy" a książką, zdecydowanie rekomenduję książkę. Jest ona świetnym, wciągającym kryminałem. Nie można tego do końca stwierdzić o filmie. Natomiast tym, którzy pochłonęli wszystkie części przygód Szackiego polecam obejrzenie Więckiewicza w akcji. Rzadko bowiem zdarza się, żeby tak dobrze oddać na ekranie postać z powieści.

3 komentarze:

  1. Rzeczywiście wątek miłosny jest najsłabszym ogniwem w filmie i niewątpliwie duża zasługa tu aktorki odtwarzającej rolę Klary.Nie zgodziłabym się też, że rola Więckiewicza przyćmiewa inne.Uważam , że obsada męska naprawdę stanęła na wysokości zadania , bardzo dobry Pieczyński , szczególnie wyrazisty w końcówce , jak również Zieliński , który gra postać inną niż te proponowane mu dotąd.Dobry film często ,,przerasta'' książkę i tu można powiedzieć , że tak się stało , na pewno treść jest intrygująca , dużo niespodziewanych zwrotów akcji , pointa taka , jak w udanym kryminale być powinno.Udany film!

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja oddaje w pełni i moje odczucia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję za ciekawą recenzję, która zachęciła mnie do obejrzenia filmu. Książka podobała mi się bardzo i jeśli napisałaś, że warto skonfrontować oba dzieła ;-P to jestem gotowa podjąć się tego wyzwania ;-)
    pozdrawiam serdecznie
    kasia

    OdpowiedzUsuń