poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Dokąd teraz? ***

Film utalentowanej podobno Libanki Nadine Labaki, która jak człowiek orkiestra rzecz napisała, wyreżyserowała, a i gra jedną z głównych postaci.

Historia dzieje się gdzieś w niemalże odciętym od świata miasteczku na libańskim pustkowiu. Jedynym łącznikiem z "cywilizacją" jest dla mieszkańców motocykl, na którym dwóch młokosów wozi rzeczy w jedną i w drugą stronę przez zawalony prawie most oraz przywieziony przez nich telewizor. W miasteczku owym populacja dzieli się mniej więcej po równo na wyznawców proroka i chrześcijan, co jak się można od razu domyśleć, będzie rodzić kłopoty.

Cały film poświęcony jest pokazaniu tego, jak to szlachetne istoty, czytaj kobiety, mające już dość rozlewu krwi i tracenia mężów i synów w odwiecznym konflikcie na tle religijnym, posuwają się do dosłownie wszystkiego, łącznie z zaproszeniem ukraińskich tancerek, by zapobiec nieuchronnej konfrontacji. Mężczyznom, istotom ułomnym, kierowanym jakąś fatalistyczną siła, nie potrafiącym myśleć samodzielnie wystarczy bowiem byle pretekst, na przykład artykuł przeczytany w gazecie, bądź też obejrzenie wiadomości w których będzie mowa o tym, że gdzieś indziej wybuchły walki na tle religijnym, by znów chwycić za broń i zacząć na nowo zabijać sąsiadów w odwiecznym konflikcie.

Bynajmniej nie czuję się ani trochę ekspertem od spraw bliskowschodnich, więc nie podejmuję się oceniać na ile naszkicowana na kliszy przez panią Labaki wizja odpowiada rzeczywistości. Niemniej rozpatrując film w kategoriach takich jakie zwykle stosuję do produkcji polskich czy amerykańskich to muszę powiedzieć, że wypada on dość słabo. Jest nudno, niespójnie stylistycznie i mało przekonywająco. Ja tej wizji nie kupuję. Jedyne co jest niewątpliwie wiarygodnie ukazane, to ból matki po stracie syna. Na plus można by też zaliczyć kilka zabawnych scen, ale trochę nieswoje się czułem oglądając je osadzone w historii bardzo dobitnie pokazującej bezsensowność konfliktu między religiami i wynikający z niego tragizm libańskich losów.

Jeśli ktoś ma ochotę na ciekawostkę filmową z bliskiego wschodu to myślę, że znajdzie w tym filmie czego szuka, jeśli chcemy po prostu obejrzeć dobry film to polecałbym jednak coś innego. Może powinniśmy stworzyć nowy tag "ambitna porażka", bo ten film idealnie do niego pasuje. Zamierzenia były ambitne, ukazać ciężki los kobiet z bliskiego wschodu, ale wyszło trochę nudno, trochę irytująco.

Edit: Jeśli ktoś ma ochotę na kino libańskie zdecydowanie bardziej polecam pierwszy film pani Labaki: "Karmel".



1 komentarz:

  1. Wczoraj w nocy obejrzałam film i MUSZĘ napisać, że śmiało można go nazwać GENIALNYM !!! Wreszcie ktoś pokazał z właściwej strony męskie dążenie do konfliktów bez względu na konsekwencje i zdrowy rozsądek. Film doskonale obnaża proste mechanizmy "szlachetnej" walki w imię "obrony" przekonań religijnych, gdzie tak naprawdę to co jest najważniejsze, czyli życie ludzkie ma najmniejsze znaczenie. Ważniejsza wtedy staje się duma i honor, a tak naprawdę... chodzi o to, że "nie będzie mi tu nikt podskakiwał". Ani przez chwilę nie poczułam się znudzona czy poirytowana. Labaki udało się w sposób niezwykle zabawny i zdystansowany opowiedzieć o bardzo trudnej i ważnej sprawie, jaką jest bezsensowność konfliktów na tle religijnym. Więcej takich filmów !

    OdpowiedzUsuń