Fabuła filmu jest zatem standardowa i nie odkrywa Ameryki (w końcu ile razy motyw bogacza z pustym życiem osobistym był wałkowany przez twórców filmowych). Oczywiście wszystko to jest ładnie opakowane, przedstawione bardzo kameralnie, z dobrą muzyką i dobrze zagranymi głównymi rolami. Ale ogólnie z ekranu wieje nudą, przewidywalnością i brakiem czegoś zaskakującego. Coppola wpadła w pułapkę swojego świetnego "Między słowami", czyli w powtarzalność i wtórność. Oglądając "Między miejscami" miałem wrażenie jakby stanowił on znacznie słabszą kopię filmu z Billem Murrayem i Scarlett Johansson sprzed lat. Podobne ujęcia, kadrowanie, sceny, w których bohater siedzi sam w pokoju hotelowym i myśli lub leży. To wszystko było już kiedyś sprawnie przedstawione. Teraz tym scenom zabrakło świeżości i były jakby robione na siłę. Wątek ze znanym aktorem, który przyjeżdża do innego kraju, też był żywcem wzięty z historii z Murrayem.
Niewątpliwie aktorzy - Stephen Dorf w roli zblazowanego gwiazdora i młodziutka Elle Fanning jako jego córka (kiedy w polskim kinie doczekam się tak dobrej roli 11-letniej dziewczynki?) - grają bardzo przyzwoicie. Ale ogólnie całości brakuje po prostu wdzięku, lekkości i poczucia humoru poprzedniego filmu Coppoli. Są fajne momenty (jak np. próba masażu Dorfa przez nagiego faceta czy chociażby scena charakteryzowania głównego bohatera do roli w filmie), ale jest tego zdecydowanie za mało.
Ciekaw jestem kolejnego filmu pani Coppoli. Interesuje mnie to czy jej następne dzieło będzie dalszym powielaniem swojego sukcesu sprzed już 9 lat, czy też zdecyduje się ona na coś nowego. Formuła zaproponowana w "Między..." zdecydowanie się wyczerpała. Pora poszukać nowych środków i pomysłów, żeby nie zostać zaszufladkowanym.
Trailer do filmu chyba najlepiej obrazuje fajne sceny pomiędzy dwójką głównych bohaterów:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz