piątek, 4 stycznia 2013

360 ****

Film zaczyna się słowami "Pewien mędrzec powiedział kiedyś: gdy znajdziesz się na rozstaju dróg, skręć. Nie sprecyzował tylko w którą stronę skręcić". Zgodnie z zapowiedzią bohaterowie filmu wybierają kierunek skrętu na swoim życiowym rozstaju dróg, a ich decyzje wpływają na decyzje kolejnych postaci filmu, również znajdujących się na rozdrożu. Zależność losów bohaterów powoduje, że historie ludzi łączą się bądź powodują zmiany w czyimś zachowaniu, postrzeganiu świata, charakterze, czy po prostu w życiu. Brzmi znajomo? "Babel", "Efekt motyla"? Owszem, pomysł już był, ale ma swoją nową, w moim odczuciu ciekawą, odsłonę.

Koprodukcja międzynarodowa ukazuje bohaterów i ich losy m.in. w Wiedniu, Paryżu, Londynie, Denver. Obok gwiazd światowego kina (Anthony Hopkins, Jude Law, Rachel Weisz, Jamel Debbouze, Ben Foster), występują mniej nam znani aktorzy pochodzenia słowackiego, rosyjskiego czy brazylijskiego. Co ciekawe aktorzy wcielają się w postaci zgodnie ze swoim pochodzeniem i w większości przypadków odgrywają role imigrantów.

Pewna Słowaczka decyduje się zostać prostytutką. Pewien Brytyjczyk postanawia skorzystać z tego typu usługi. Pewna żona przestaje zdradzać męża. Pewna dziewczyna odkrywa, że jej chłopak ma kochankę. Pewien starszy człowiek szuka zaginionej córki. Pewien muzułmanin zakochuje się w mężatce. Niebanalny scenariusz trzyma w napięciu w oczekiwaniu na rozwinięcie opowieści, a kolejne sceny w zaskakujący sposób rozwiązują historie i łączą ze sobą losy bohaterów.

Pierwsze myśli po wyjściu z kina dotyczyły nieprzewidywalności losu i ogromu skutków, wydawałoby się prostych, decyzji. Kolejne, kazały się nad tym nie zastanawiać - mogę mieć świadomość, że mój wybór może spowodować większe czy mniejsze skutki w czyimś życiu, ale przecież nie mogę czuć na sobie odpowiedzialności za cały świat. Wysnuwam prosty wniosek, jak bardzo wszechświat niebyłby zaskakujący i niepojęty zamierzam przejmować się tylko tymi sprawami, na które mam świadomy wpływ. A jeśli coś się nie wydarzy lub wydarzy, cóż ... widocznie istnieje jakieś "przeznaczenie".

Widziałam kilka recenzji oceniających "360" jako film nudny, nie wnoszący nic nowego i rozumiem, nie wszystkim musi się podobać. Ja jednak uważam film za dobry, scenariusz za ciekawy i wciągający, bohaterów za ujmujących i prawdziwych. Ale pamiętajmy, że to subiektywna ocena fanki melodramatów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz