Koprodukcja międzynarodowa ukazuje bohaterów i ich losy m.in. w Wiedniu, Paryżu, Londynie, Denver. Obok gwiazd światowego kina (Anthony Hopkins, Jude Law, Rachel Weisz, Jamel Debbouze, Ben Foster), występują mniej nam znani aktorzy pochodzenia słowackiego, rosyjskiego czy brazylijskiego. Co ciekawe aktorzy wcielają się w postaci zgodnie ze swoim pochodzeniem i w większości przypadków odgrywają role imigrantów.
Pewna Słowaczka decyduje się zostać prostytutką. Pewien Brytyjczyk postanawia skorzystać z tego typu usługi. Pewna żona przestaje zdradzać męża. Pewna dziewczyna odkrywa, że jej chłopak ma kochankę. Pewien starszy człowiek szuka zaginionej córki. Pewien muzułmanin zakochuje się w mężatce. Niebanalny scenariusz trzyma w napięciu w oczekiwaniu na rozwinięcie opowieści, a kolejne sceny w zaskakujący sposób rozwiązują historie i łączą ze sobą losy bohaterów.
Pierwsze myśli po wyjściu z kina dotyczyły nieprzewidywalności losu i ogromu skutków, wydawałoby się prostych, decyzji. Kolejne, kazały się nad tym nie zastanawiać - mogę mieć świadomość, że mój wybór może spowodować większe czy mniejsze skutki w czyimś życiu, ale przecież nie mogę czuć na sobie odpowiedzialności za cały świat. Wysnuwam prosty wniosek, jak bardzo wszechświat niebyłby zaskakujący i niepojęty zamierzam przejmować się tylko tymi sprawami, na które mam świadomy wpływ. A jeśli coś się nie wydarzy lub wydarzy, cóż ... widocznie istnieje jakieś "przeznaczenie".
Widziałam kilka recenzji oceniających "360" jako film nudny, nie wnoszący nic nowego i rozumiem, nie wszystkim musi się podobać. Ja jednak uważam film za dobry, scenariusz za ciekawy i wciągający, bohaterów za ujmujących i prawdziwych. Ale pamiętajmy, że to subiektywna ocena fanki melodramatów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz