wtorek, 2 lipca 2013

Iluzja ****

Należę do osób, które w zdolnościach paranormalnych zawsze będą doszukiwać się szachrajskich sztuczek, a magików uznawać za dobrych obserwatorów i psychologów. "Iluzja" przekonuje nas, że magia to tylko triki, a im bliżej znajdujemy się czarodziejskich wydarzeń, tym łatwiej nas oszukać.

I tak czworo magików: J. Daniel Atlas (Jesse Eisenberg), Merritt McKinney (Woody Harrelson), Henley Reeves (Isla Fisher) i Jack Wilder (Dave Franco) kantuje nie tylko nas przed ekranem, ale całą publiczność swojego przedstawienia w Las Vegas, a także FBI i Interpol. Za sprawą czarodziejskich sztuczek bohaterowie napadną na bank i rozdadzą pieniądze widowni. Na nic zdadzą się wysiłki organów ścigania. Ani sceptycznie nastawiony do magii pracownik FBI Dylan Rhodes (Mark Ruffalo), ani próbująca ją zrozumieć, przydzielona do śledztwa przedstawicielka Interpolu Alma Dray (Melanie Laurent), nie będą mogli udowodnić, że nie poprzez czary, lecz wykonując całkiem normalny przekręt magicy popełnili przestępstwo.

Udana kompozycja efektów specjalnych, gra świateł i wciągające sztuczki magiczne sprawiają, że film ogląda się jak bardzo dobre show. Mimo mojego sceptycyzmu dałam się ponieść czarom i hipnozie, aby potem z napięciem wyczekiwać rozwiązania zagadkowych zdarzeń. Całe szczęście, że większość z nich została wytłumaczona w racjonalny sposób i film, nie okazał się baśnią z 1001 nocy, ani kryminałem-fantasy. Niestety niektóre wyjaśnienia "czarów" były zbyt naiwne, jak na poziom dokonanego oszustwa (np. wyczyszczenie konta milionera poprzez podanie hasła w stylu "nazwisko panieńskie matki").

Nie pochłaniałabym kolejnych zdarzeń z takim entuzjazmem, gdyby nie świetna gra czarodziejów. Szczególne uznanie należy się Eisenbergowi i Harrelsonowi, którym udało się stworzyć kreacje zarówno wiarygodnych, jak i dających się polubić, a przy tym przezabawnych, magików. Do tego niemały wkład do filmu wnieśli weterani kina - Freeman i Caine - których tajemnicze role nadały scenariuszowi "Iluzji" charakter.

Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, a zakończenie przynosi rozczarowanie... Kiedy film rozkręca się i poprzez kolejne czary-mary, zaskakuje i ekscytuje, to ostatni wielki skok sprawia zawód. Zakończenie jest co prawda mocno zaskakujące, sprawdza się początkowa teza, że nabieramy się na "czary", gdyż najtrudniej dostrzec oszustwo gdy bacznie przyglądamy się magikowi. W końcówce całkiem ciekawy i trzymający w napięciu pościg funduje nam Dave Franco. Po nim powstaje oczekiwanie, że to najciekawiej zbudowane postacie (Eisenberga i Harrelsona) zaprezentują na koniec najbardziej intrygujące sztuczki. Jednak wzmożony apetyt nie zostaje zaspokojony, ostatni trick bowiem, pomimo zapowiadanego wielkiego show, jest słabszym występem niż poprzednie. A rozwiązanie głównej zagadki jest tandetne i niestety pozostawiło niesmak.

Jeszcze w sali kinowej dawałam "Iluzji" pięć gwiazdek i tak by pozostało, gdyby zakończenie nie popsuło dobrego wrażenia wywołanego przez resztę filmu. Po namyśle uważam, że "Iluzja" prezentuje porządne kino. Niezły pomysł na film, szybka akcja, mocne show i dobra gra aktorska ratują nie do końca udany scenariusz. W zestawieniu z "Prestiżem" film jest bardziej nastawiony na rozrywkę niż głębokie przemyślenia, ale i tak warto go obejrzeć.


1 komentarz:

  1. To samo napisałam u siebie - "Iluzja" to miała być dobra rozrywka i rzeczywiście taka jest. Jeśli chodzi o końcówkę, to samo rozwiązanie tak nie rozczarowuje co szumnie zapowiadany trzeci występ. Mam ochotę zapytać "Jaki występ?" Te szalejące światełka i nic więcej?

    OdpowiedzUsuń