Basia (Agnieszka Grochowska) i Marek (Bartłomiej Topa) wraz z 9 - letnią córką Ulą mieszkają w Szwecji. Basia jest masażystką, Bartek trenerem szkółki piłkarskiej. Między małżeństwem bywa różnie: czasami się kłócą, jednak w końcu dogadują się. Kochają się. Kochają na pewno swoją córkę. Zostają jednak posądzeni o znęcanie się nad dzieckiem: rozpoczyna się koszmar. Dziecko trafia do tymczasowej rodziny zastępczej. Basia i Marek walczą z bezduszną machiną urzędniczą o odzyskanie dziecka.
Mamy wrażenie, że Szwedzi to roboty, automaty. Ludzie zachowujący się jak psy Pawłowa, z tymże teraz pobudzający dzwonek został zastąpiony hasłem "dobro dziecka" (przy czym definicja "dobra dziecka" znacząca odbiega tu od definicji wykładanej na fakultetach prawniczych nad Wisłą). Na każdym kroku urzędnicy powtarzają formułki: "proszę powściągnąć emocje, proszę się uspokoić". Liczy się tylko i wyłącznie prawo szwedzkie, które ochoczo i szybko pozbawia praw rodzicielskich. Państwo wie lepiej, co potrzeba dziecku, państwo jest ostateczną instancją. Więź dziecko - rodzic nie ma żadnego znaczenia, zdanie dziecka jest nieistotne "bo dziecko pewnych rzeczy nie rozumie". Polityczna poprawność sprawiła, że Szwedzi zostali rozbrojeni. Dosłownie i w przenośni. Kiedy zrozpaczona Basia prosi o pomoc swego klienta, pracownika warsztatu, tej pomocy nie otrzymuje. Potężne chłopisko, owszem chciałoby pomóc, ale nie wie jak… Jest bezradny jak małe dziecko. Co on może zrobić wobec potężnej machiny biurokratycznej? Bezradny jest również jedyny polski adwokat (Jan Englert). W filmie "Chce się żyć" ojciec głównego bohatera mówi, że są momenty, kiedy mężczyzna musi zareagować. Wydaje się, że Szwedzi zostali pozbawieni takiego podejścia. Są jak hologramy pewnego programu: mdli, niewyraźni, lunatyczni, działają właśnie podług tego programu.
Dla rodziny pojawia się jednak ratunek. Tym ratunkiem jest kolega Marka Ukrainiec. Jeszcze nie zdążył nasiąknąć mentalnością szwedzką, jeszcze potrafi działać. "Powiedz tylko", zwraca się do pogrążonego w rozpaczy Marka. Jak tych słów brakuje w Szwecji, wśród Szwedów. Ukrainiec nie boi się: teraz ten słowiański zespół może dać odpór skandynawskim automatom.
Filozof Hannah Arendt ostrzegała co może się stać jeśli ludzie staną się automatami i będą skrupulatnie wykonywać rozkazy nawet jeśli te rozkazy będą ogołocone z moralności. Urzędnik Adolf Eichmann wykonywał skrupulatnie rozkazy: stał się odpowiedzialny za śmierć 6 milionów ludzi… Nie wszyscy Szwedzi przedstawieni są filmie jako bezduszne maszyny albo inaczej: w niektórych maszynach tkwi możliwość odzyskania człowieczeństwa. Raj kojarzy nam się z plażą, palmami, roześmianymi ludźmi. W "Obcym niebie" mamy posępne sosny, zimne wody. Jest za to całkiem spora grupa przybyszów z Afryki i Azji, ale proszę mi wierzyć: nie zyskujemy przez to pewności, że znaleźliśmy się w tropikalnym raju.
Agnieszka Grochowska zagrała poprawnie tak jak i Bartłomiej Topa: mam wrażenie jakby celowo ich gra została przez reżysera w jakimś stopniu przyhamowana. Widz ma się skupić na samym problemie Szwedów - maszyn.
Markowi, Basi i Uli udaje się dramatyczna ucieczka. Szwedzi zostali w swym niebie ogrodzonym sosnami. Tak sobie myślę: Theodenowie szwedzcy pozostali w Skandynawii, siedzą na tronie dobrobytu, mają zmęczoną twarz, do ich uszu sączą się cały czas zaklęcia politycznej poprawności. Theodonowie są za słabi, by reagować na gwałt dziejący się dookoła nich. Czy przybędzie do nich Gandalf ze swym utensylium?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz