Jest siódma rano. W pokoju przylotniskowego hotelu włącza się budzik. Komoda koło łóżka zastawiona jest pustymi butelkami po alkoholu. Naga, zaspana piękność powoli przeciąga się i wstaje z łózka. Leżący koło niej, nieprzytomny Whip Whitaker (Denzel Washington), desperacko próbuje ustalić, gdzie jest i co się właściwie dzieje... Tak można by sobie wyobrazić pobudkę powiedzmy gwiazdy rocka, no może z dokładnością do 7 rano. Ale nie - Whip to pilot. Pilot, który za dwie godziny ma się wzbić w powietrze w powrotny lot do Atlanty i dowieźć tam bezpiecznie około setkę pasażerów. Dokończy jeszcze niedopite piwko, wciągnie parę kresek dla kurażu i... po jednej z najbardziej wciskających w fotel sekwencji jakie widziałem w kinie (która pewnie doda więcej wiary zwolennikom teorii, że brzoza nie ma szans w starciu ze skrzydłem samolotu) dokona niemożliwego, czyli posadzi na łące rozlatujący się samolot, ratując tym samym życie swoje i wielu pasażerów.
Gdy Whip odzyska już w szpitalu przytomność i uświadomi sobie, konsekwencje związane z prowadzeniem samolotu "na bani", zacznie się właściwy film. "Lot" to ni mniej ni więcej tylko bardzo szczegółowe i wnikliwe studium alkoholizmu, czy może szerzej uzależnień. Nałóg i to do czego prowadzi, nie jest tu jednak pokazany w sposób naturalistyczny. Bohater w przeciwieństwie do stereotypu nie jest menelem, nie widzimy by budził się we własnych wymiocinach, nie robi pod siebie. Jest w pełni sprawnie funkcjonującym pilotem, pilotem, który mimo bycia na rauszu (a może właśnie dzięki temu) uratował życie wielu ludzi. Autorzy skupiają się na psychice uzależnienia. Obserwujemy bohatera jak desperacko próbuje wytrzeźwieć, by pod wpływem chwili zmarnotrawić cały ten wysiłek, pozwalając sobie na jeszcze jednego głębszego. Widzimy jak manipuluje otoczeniem, by dalej móc pić. Jak okłamuje sam siebie, że to on wybrał picie i jeśli chciałby to mógłby z nim skończyć. Zostaje odtrącony przez żonę i syna, grozi mu więzienie, wydaje się, że sięgnął dna, ale nieodparta siła sprawia, że za każdym razem znów zagląda do kieliszka.
"Lot" to dzieło dwóch ważnych artystów. Robert Zemeckis przypomniał, że potrafi kręcić sceny, których nie sposób zapomnieć (cała otwierająca sekwencja, jak również ta, w której trzeźwiejący bohater niespodziewanie staje przed lodówką wypełnioną alkoholem). Grający główną rolę Denzel Washington, dając niesamowity popis swojego warsztatu, stworzył jak dla mnie bardzo przekonującą kreację człowieka, który przegrywa swoje życie w starciu z butelką. W mniejszych rolach pojawiają się jeszcze takie znakomitości jak Don Cheadle, czy John Goodman i całość ogląda się naprawdę świetnie. Myślę, że ten film będzie dobrą przestrogą dla wszystkich tych, których na picie stać i żyjąc intensywnie balansują na granicy nałogu. Autorzy pokazują, że gdy się już wpadnie w jego sidła, by się wyzwolić, trzeba czasem wszystko stracić.
Szanowny Panie,
OdpowiedzUsuńDrobna uwaga do ciekawej skądinąd recenzji: teoria, że brzoza nie ma szans w starciu ze skrzydłem samolotu nie opiera się na takowej wierze jej zwolenników, lecz na badaniach naukowych, których metody i wyników nikt poważny w świecie naukowym nie kwestionuje.
Przeciwnie: przekonanie, że brzoza może rozbić 80-tonowy samolot na milion drobnych części nie jest oparte na jakichkolwiek racjonalnych podstawach.
chlopie idz postudiuj mechanike, poucz sie o silach, o zginaniu, o scinaniu, a najlepiej idz w cholere i nie wypisuj takich bzdur na stronie poswieconej filmom tylko krec afery np na wp. w lotnictwie stosuje sie azurowe konstrukcje ktore sa wytrzymale w okreslonych rozkladach sil, a nie kiedy wala w 30cm drzewo z predkoscia 300km/h. tylko duren moze myslec ze skoro samolot wazy 80ton to musi byc jak czolg.
UsuńTo nie brzoza rozbiła samolot na kawałki, lecz zderzenie z gruntem. Zaś chorzy umysłowo zwolennicy teorii spiskowych twierdzą, że samolot rozbił się w zderzeniu z ... niczym, czyli jeszcze przed uderzeniem w ziemię był porozbijany na kawałki.
OdpowiedzUsuńTylko niedorozwinięci psychicznie i fizycznie zwolennicy teorii pancernej brzozy i porcelanowego samolotu twierdzą, że pasażerowie tupelewa z premedytacją popełnili samobójstwo a pilot był w takim stanie jak Denzel. recenzja o klase lepsza od tej na Filmwebie
OdpowiedzUsuń