Bob Saginowski (Tom Hardy) jest barmanem w jednym z takich miejsc - “U kuzyna Marva“. Gdy go poznajemy, stawia właśnie, ku wyraźnemu niezadowoleniu Marva (James Gandolfini w swojej ostatniej ukończonej roli), nota bene swojego kuzyna, kolejkę stałym bywalcom, wspominającym zamordowanego przed dziesięciu laty kolegę. Jest 27 grudnia, tonący w niebieskawym świetle Brooklyn ściska mróz. Bob zamyka bar i spokojnym krokiem wraca do domu. W pewnym momencie dobiegnie go skomlenie psa. I tak niespodziewanie w jego życiu zagoszczą Rocco - skatowany szczeniaczek pitbulla i Nadia (Noomi Rapace), w której to śmietniku został porzucony.
Scenariusz filmu, na podstawie własnego opowiadania napisał Dennis Lehane, autor powieści, na kanwie których powstały “Mystic river”, “Gdzie jesteś Amando”, czy “Wyspy tajemnic”. Choć postacie w “Brudnym szmalu” niewątpliwie mają swoje źródło w kinie gatunkowym (dociekliwy detektyw, dziewczyna z przeszłością, gangster nie mogący pogodzić się z tym, że jego czasy minęły), osadzenie ich w ulubionej przestrzeni Lehana, rzeczywistości robotniczej dzielnicy, nadaje im specyficzny rys. Wszyscy wydają się zmęczeni, przywykli do dźwigania na swych barkach ciężaru codzienności. Porozumiewają się półsłówkami, skrzętnie starając się ukryć za nimi swoje prawdziwe ja.
Historia nie jest może najoryginalniejsza (choć przenikanie się wątku “szczenięcego” z wątkiem skoku na szmal, jest rozwiązane bardzo zręcznie) i można by się pewnie zastanowić czy wszystkie postaci wnoszą cokolwiek do fabuły (np. Dottie - siostra Marva), niemniej scenariusz dał pole do popisu całej ekipie. Za reżyserię odpowiedzialny jest autor nominowanej do Oskara “Głowy byka” Belg Michaël R. Roskam. Konsekwentnie, do przesady zwalnia tempo akcji i scen, pozwalając napięciu rosnąć. Niby nie dzieje się nic, ale pod skórą czujemy permanentny stan zagrożenia, w którym żyją bohaterowie. Atmosferę buduje również dopracowana warstwa plastyczna filmu. Kadry stylizowane są, jak przyznaje sam reżyser, na obrazy Georga Bellowsa, amerykańskiego malarza portretującego Nowy Jork początku XX wieku. Wrażenie ciężkości potęguje depresyjny brak światła. Większość filmu rozgrywa się w nocy, w ciemnych pomieszczeniach, ale wydaje się go brakować nawet w tych kilku scenach dziennych, na otwartym powietrzu.
Obsada filmu jest iście międzynarodowa. Tom Hardy daje po “Locku” kolejny popis swoich umiejętności. Jego Bob, cedząc słowa i mierzwiąc brwi, skrywa za maską prostolinijności tajemnicę. Nieodżałowany James Gandolfini wchodzi w swoją rolę z wrodzoną naturalnością. Szwedka Noomi Rapace i Belg Matthias Schoenaerts (szalony były chłopak Nadii) w pełni wykorzystują potencjał drzemiący w ich postaciach. Podsumowując, “Brudny szmal” to dobre kino gatunkowe w starym stylu. Solidna historia, dopracowany klimat i dobre aktorstwo sprawią, że fani kryminałów nie powinni czuć się zawiedzeni.
Lepszy Brudny szmal niż horrory , filmy typu horror stanowią zagrożenie dla zdrowia psychicznego . Reżyser ma mało filmów na koncie , ale jak piszesz że dobry film a widzę oceny dajesz mniej więcej w moim guście :D
OdpowiedzUsuń