Znakomite aktorstwo to największy atut filmu. Niektórzy twierdzą, że Hitchcock w wykonaniu Hopkinsa jest zbytnio manieryczny. Nie zgadzam się z tym zarzutem, przecież sam "Hitch" był postacią jakby z innej bajki. Niski, krępy, łysy, z dużym brzuchem, specyficznym głosem i poczuciem humoru reżyser był osobą bardzo oryginalną i niezwykłą. Myślę, że charakterystykę tej postaci sir Anthony oddaje bardzo dobrze. Nie przejaskrawia jej, nie szarżuje zbytnio - dla mnie to idealny odtwórca Hitchcocka. A już końcówka filmu, kiedy "Hitch" w wykonaniu Hopkinsa odgrywa pantomimę tuż przed premierą "Psychozy", jest jednym z najlepszych momentów filmu. Wielkie słowa uznania należą się charakteryzatorom postaci "Hitcha", którzy podobno mocno "pomogli" Hopkinsowi w przytyciu i upodobnieniu się do niego. Równie świetna jest Helen Mirren. Jest równorzędną partnerką dla Hopkinsa. Grana przez nią Alma Reville to kobieta silna, z charakterem, bardzo oddana mężowi, ale jednocześnie osoba mająca własne zdanie. Film ten pokazał, że sukcesy Hitchcocka bez Almy byłyby niemożliwe i każdy facet, aby dobrze funkcjonować, powinien mieć taką swoją "Almę". Dobry aktorsko jest również James D'Arcy, który w ciekawy, nieco neurotyczny sposób, przedstawił Anthony'ego Perkinsa. Scarlett Johansson (jako Janet Leigh) i Jessica Biel (Vera Miles) są ładnymi ozdobnikami w filmie i świetnie prezentują się na ekranie jako dawne hollywoodzkie piękności.
Film ciekawie ukazuje wzajemne relacje małżonków, którzy pomimo wielu kryzysów (głównie ze względu na Hitchcocka i jego chorą fascynację aktorkami - blondynkami, skłonność do wysokoprocentowych trunków i obżarstwo) są i trwają ze sobą. Historia ta uświadamia nam, że warto podejmować ryzyko, aby osiągnąć sukces. Hitchcock zastawił swój dom, aby sfinansować samodzielnie "Psychozę". Zaryzykował swój prestiż i małżeństwo, ale udało mu się w dużej mierze dzięki Almie, która dała mu duże oparcie w ostatnim etapie tworzenia filmu.
Na przykładzie tej historii można również zobaczyć jak wyglądało kiedyś kino. Jak prezentowały się gwiazdy tamtych lat, jak kręciło się filmy, wreszcie jaki skandal kulturowy wywołała słynna scena morderstwa pod prysznicem w "Psychozie". Takie właśnie filmy uświadamiają nam, jaką gigantyczną rewolucję kulturową przeszliśmy przez ostatnie 50 lat.
Słabszy moment tej opowieści to wizje "Hitcha", w których objawia mu się Ed Gein - zabójca, na którym wzorował się pisarz, autor "Psychozy" Robert Bloch oraz później sam reżyser. Gein pojawia się w snach Hitchcocka, jakby inspirując go do pomysłów przy tworzeniu "Psychozy". Gervasi chciał chyba w ten sposób pokazać, że artysta, jakim niewątpliwie był Hitchcock, miał wizje, które wykraczały daleko poza normy zwykłego myślenia przeciętnego zjadacza chleba. Wyszło to jednak mało przekonująco i było dla mnie męczące.
Film nie ma jakiegoś ambitnego przesłania, nie skłania do głębszych refleksji. Ogółem oceniam go jednak wysoko. Ze względu na świetne aktorstwo jest błyskotliwie (smakowite dialogi pomiędzy dwójką głównych bohaterów) i stylowo (niezła robota reżysera, który potrafił oddać ducha dawnego Hollywoodu). W zupełności mi to wystarcza, żeby polecić ten film nie tylko fanom mistrza suspensu, ale po prostu miłośnikom dobrego kina.
Zgadzam się, że film zasługuje na ****,dla mnie ma też oczywiste przesłania:w życiu nie należy bać się ryzyka, oparcie w bliskiej osobie jest warte każde pieniądze, marzenia mogą się spełnić, należy tylko bardzo chcieć. I dla uświadomienia czy też raczej przypomnienia sobie tych oczywistości warto film obejrzeć.
OdpowiedzUsuńTrudno zagrać niemanierycznie manierycznego Hitcha!
OdpowiedzUsuńSpodziewałem się czegoś lepszego po tym filmie.
OdpowiedzUsuń