środa, 18 lipca 2012

Szpieg ***

Ostatnio narzekałem, że brakuje mi błyskotliwego filmu szpiegowskiego z inteligentną intrygą. "Szpieg" Tomasa Alfredsona opowiada o śledztwie prowadzonym przez George'a Smileya (Gary Oldman), mającym na celu wykrycie podwójnego agenta zakonspirowanego w brytyjskim wywiadzie. Thriller, reklamowany jako "dwugodzinny orgazm", na pewno nie dostarczył mi takiej satysfakcji. Co gorsze, momentami wywoływał u mnie nawet lekkie oznaki znużenia i narastającego ziewania.

To co odróżnia "Szpiega" od współczesnych superprodukcji, to na pewno kameralność, stonowanie, subtelność formy. W filmie nie ma bijatyk, można odpocząć od efektów specjalnych, rozlewu krwi i szalonych pościgów. Tylko czy akcja musi się rozgrywać w aż tak ślamazarnym tempie? Oglądając ten thriller miałem wrażenie, że obserwuję teatr telewizji, a nie film fabularny. Akcja jest statyczna, bohaterowie prowadzą ze sobą dialogi z reguły w dużych, zamkniętych pomieszczeniach, nie czuć za bardzo dreszczyku emocji. Owszem motyw kryminalny jest ciekawy (przyznaję, że zagmatwany, trzeba się mocno skupić, aby nie stracić wątku), ale cała otoczka fabularna jest dla mnie raczej ciężkostrawna (brakuje mi po prostu poczucia humoru, nieco sarkazmu i ironii). Wszyscy bohaterowie (poza postacią Colina Firtha, który trochę się odróżnia charakterem od pozostałych) są do siebie podobni - pochmurni, nieufni, zgorzkniali. Cóż, pewnie praca w brytyjskim (i nie tylko) wywiadzie tak mocno deformuje ludzką psychikę.

Aktorsko film wygląda nieźle. Dobry jest Oldman, chociaż nie przesadzałbym w nadmiernym gloryfikowaniu jego gry. Wyróżnia się Firth i - mniej u nas znany - Mark Strong. Trochę za szybko znika John Hurt. Na plus filmu na pewno należy zaliczyć zakończenie - mocno gorzkie i uświadamiające, że działania wywiadu niczym się nie różnią od krwawych porachunków mafii.

Ogólnie film do obejrzenia, ale nie rozumiem zachwytów nad nim. Może to z powodu nostalgii za umierającym gatunkiem, jakim powoli niestety staje się thriller szpiegowski?



1 komentarz:

  1. Nie rozumiesz zachwytów. I dobrze, kiepski z Ciebie krytyk w kapciach.

    OdpowiedzUsuń