sobota, 7 czerwca 2014

Non stop *****

Bill Marks (Liam Neeson) tępo wpatruje się w krople deszczu, spływające po szybie jego jeepa zaparkowanego gdzieś w pobliżu lotniska. To co maluje się na jego twarzy można by nazwać mieszaniną zmęczenia i cierpienia. Gdy po chwili zorientuje się, że czas nagli, przyprawi swoją kawę solidną porcją whiskey, wymiesza całość szczoteczką do zębów i ruszy do pracy. Jest on powietrznym szeryfem. Funkcjonariuszy tych wprowadzono po zamachach z 11 września. Podróżując po cywilnemu maja zapewnić bezpieczeństwo w trakcie lotu. Choć myśli Billa ciągle uciekają gdzieś indziej, po drodze do samolotu wyłowi kilku potencjalnie podejrzanych pasażerów, doda otuchy podróżującej samotnie dziewczynce. Gdy już da pozwolenie do startu (których o zgrozo się boi), samolot znajdzie się w powietrzu i ponownie zacznie pogrążać się w czarnych myślach, na jego służbowy telefon zaczynają przychodzić wiadomości od szantażysty. Jeśli nie dostanie 150 milionów dolarów, co 20 minut ktoś na pokładzie będzie ginął...

Tak jak pisał Mr. Blonde w recenzji "Połączenia" niewiele rzeczy tak dobrze służy podniesieniu napięcia jak ograniczenie przestrzeni akcji i wywołane przez to poczucie klaustrofobiczności. 97% filmu rozgrywa się na pokładzie samolotu znajdującego się nad oceanem i reżyser Jaume Collet-Serra umiejętnie sprawia, że z każdą minutą wydaje nam się on mniejszy i mniejszy. Producenci nie żałowali pieniędzy i na ekranie pojawia się wiele znanych twarzy. Neesonowi towarzyszą między innymi Julianne Moore, Scoot McNairy, Michelle Dockery, Nate Parker, Corey Stoll, czy zdobywczyni Oskara za "Zniewolonego" Lupita Nyong'o. Co najważniejsze każda z postaci jest istotna dla fabuły i umożliwia twórcom, tak lubianą przez miłośników kryminałów, zabawę z widzem w "kto jest kim". Razem z Billem Marksem miotamy się po samolocie, próbując rozwikłać tą zagadkę, a zegar wciąż tyka tik-tak, tik-tak...

Neeson (w rolach twardzieli na życiowym zakręcie dorównać mu może chyba tylko Nick Nolte), jak udowadniał to już w ostatnich latach nie raz, odnajduje się w gatunku action-thriller znakomicie. Choć historia może nie jest najbardziej realistyczna, to osobiście w kinie gatunkowym zdecydowanie wolę taką fikcję niż "prawdziwe historie" w stylu mocno naciąganego "Pain & gain". Najważniejsze, że wspaniale grając napięciem, twórcy nie pozwalając nam na przesadnie długie analizowanie prawdopodobieństwa zdarzeń. Gdy w końcu ono opadnie, jakieś dwie minuty przed końcowymi napisami, nie ma to już większego znaczenia. "Non stop" to kino klasy B, ale naprawdę świetne.

Jeszcze taka dygresja na koniec, że ten film (podobnie zresztą jak "Lot", który otwierająca sekwencja od razu przywodzi na myśl), świetnie obrazuje jak wiele ryzykujemy powierzając codziennie nasze życie w ręce przeróżnych funkcjonariuszy. Kierowcy autobusów, piloci, policjanci, lekarze. Zwykli ludzie, niekoniecznie z powołaniem, czasami jak Bill Marks z problemami, z którymi sobie nie radzą. Chociaż w sumie, może lepiej o tym nie myśleć... A i nie oglądajcie trailera, delikatnie mówiąc zdradza zdecydowanie za dużo.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz