Samo pokazanie pornografii w filmie jest na szczęście w miarę subtelne. Na ekranie widzimy tylko podniecenie Jona, gdy oddaje się scenom erotycznym i głos zza kadru śmiesznie komentujący jego myśli w trakcie uniesień. Humor w filmie jest momentami nierówny i na pewno nie na uszy wrażliwszych osób. Niektóre żarty latają na wysokości "American Pie", ale są też zabawne sceny na normalnym poziomie. Nałóg głównego bohatera stanowi jednak tylko pretekst do rozważań, jak powinien funkcjonować normalny związek i że nie może on być oparty wyłącznie na seksie i pożądaniu fizycznym. Dopiero to "nieuchwytne coś" powoduje, że główny bohater jest się w stanie zakochać i całkowicie zatracić w miłości.
"Don Jon" pokazuje również model funkcjonowania przeciętnej amerykańskiej rodziny. Ojciec Jona (świetny Tony Danza) ogląda cały czas telewizję i kłóci się z synem o byle co, a matka (Glenne Headly) koniecznie chce mieć wnuka, nawet kosztem szczęścia syna. I tak naprawdę dopiero siostra bohatera - Monica (Brie Larson) pomimo że wydaje się być najbardziej wyalienowaną osobą w rodzinie, potrafi w odpowiednim momencie bardzo trafnie podsumować związek brata.
Film zawodzi, gdy po salwach śmiechu próbuje uderzyć w nieco ambitniejsze tony. O ile pomysł wprowadzenia do fabuły Esther granej przez Julianne Moore był ciekawym rozwiązaniem, bo aktorka gra bardzo naturalnie i nie zawodzi, to jednak dalszy rozwój jej postaci nie za bardzo wyszedł, bo nie poznajemy do końca motywów jej działania. Słabiej wypadają również próby zerwania z nałogiem przez Jona i odnoszę wrażenie, że główny wątek kończy się zbyt szybko i prosto. A i sam aktor zdecydowanie lepiej się czuje w konwencji rozrywkowej, w której wypada przekonująco, niż gdy musi zagrać poważniej.
Gordon-Levitt nie przedstawia szczególnie odkrywczych wniosków, ale jeśli wystarcza nam w miarę śmieszna komedia z odrobiną refleksji, to można jego debiut twórczy uznać za niezły. Liczyłem jednak na coś w rodzaju "Pół na pół", więc moje oczekiwania wobec filmu nie zostały do końca zaspokojone i miałem po seansie uczucie niedosytu.