wtorek, 11 sierpnia 2015

Sędzia ****

Hank Palmer (Robert Downey Jr.) to odnoszący spore sukcesy w dużej metropolii prawnik. Gdy pewnego dnia adwokat dowiaduje się o śmierci swojej matki, rusza do domu rodzinnego, w którym nie był od wielu lat. Tam dowiaduje się, że jego owdowiały ojciec sędzia Joseph Palmer (Robert Duvall) został oskarżony o zabójstwo. Hank postanawia dociec do prawdy, odnawiając swoje relacje z ojcem, które do specjalnie udanych, delikatnie mówiąc, nie należały.

Reżyser David Dobkin, konstruując film, skorzystał ze sprawdzonych wzorców. Zestawił dwóch różnych charakterologicznie bohaterów, którzy są ze sobą w konflikcie. Hank to błyskotliwy cynik, wręcz prawniczy kuglarz, opierający swoje umiejętności na manipulacji świadkami i ławą przysięgłych. Taki jak na sali rozpraw jest również w kontaktach z otoczeniem. Jednak im dłużej trwa film, tym nasz bohater coraz bardziej "mięknie" i staje się ludzki. Na szczęście pozostaje przy tym złożoną osobowością, co dodaje jego postaci jeszcze większej wiarygodności. Sędziwy Joseph jest w opozycji w stosunku do syna. Wiecznie wymagający, trzymający się litery prawa, wierzący w jego uczciwość, jest do bólu surowy, chłodny emocjonalnie i pryncypialny (Hank zwraca się do ojca per "judge").

"Sędzia" to klasyczny dramat obyczajowo-sądowy i jeżeli ktoś nastawia się na ciekawie poprowadzony wątek kryminalny, to niech nie robi sobie wielkich nadziei na suspens. Wątek związany z morderstwem jest zdecydowanie w tle i stanowi jedynie asumpt do pokazania złych relacji pomiędzy ojcem i synem.

Aktorstwo w filmie to jego największy atut. Downey Jr. znakomicie wypada w pojedynkach słownych z Duvallem, jest świetny zarówno w spokojnych, intymnych momentach jak i tych komediowych, kiedy jego bohater błyskotliwie operuje żargonem prawniczym. Równie znakomity jest Duvall. Gdyby nie genialna drugoplanowa rola J.K. Simmonsa w "Whiplash", za którą ten słusznie otrzymał Oskara, to dla mnie 84-letni Duvall byłby głównym kandydatem do zdobycia statuetki.

Warto zwrócić uwagę na bardzo dobre zdjęcia Janusza Kamińskiego (ładne widoczki amerykańskich stanów Massachusetts, Indiany i Kalifornii) oraz nastrojową muzykę Thomasa Newmana, która szczególnie świetnie brzmiała w bardziej refleksyjnych chwilach.

Minusem filmu jest czas jego trwania (blisko dwie i pół godziny). I nawet pomimo dynamicznych scen dwójki Downey Jr. - Duvall film pod koniec się dłuży. Średnio udanym zabiegiem był też wątek miłosny Hanka ze swoją dawną miłością licealną Samanthą (Vera Farmiga) - banalny i stanowiący zwykły wypełniacz ekranowy.

Jeśli zastosować analogie filmowo-kulinarne, to "Sędziego" porównałbym do smacznej potrawy, którą jemy od lat i która cały czas nam dobrze smakuje. Podobnie jest z historią opowiedzianą w tym filmie. Wątek trudnych relacji ojcowsko-synowskich był już wielokrotnie wałkowany przez kino, ale trzeba przyznać, że dzięki grze aktorów warto taką opowieść obejrzeć (posmakować) raz jeszcze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz