sobota, 9 lutego 2013

Ścigana ***

Ewan McGregor, Michael Fassbender, Antonio Banderas, Channing Tatum, Bill Paxton, Michael Douglas, Mathieu Kassovitz... wow. W roli głównej okrzyknięta kiedyś najseksowniejszą zawodniczką MMA Gina Carano. Gwiazdy naprawdę muszą lubić pracować ze Stevenem Soderberghiem, że zdecydowały wystąpić się w tym, hmmm no właśnie, chyba po prostu eksperymencie formalnym.

W warstwie fabularnej "Ścigana" to nic więcej jak standardowy scenariusz kina klasy B. Malory Kane (Gina Carano), była marine, pracująca dla czegoś w rodzaju prywatnej agencji do zadań specjalnych, wynajmowanej przez wywiady różnych państw, gdy te nie chcą brudzić rączek, nagle orientuje się, że ktoś ją z jednej strony wrabia, z drugiej, próbuje zabić. By wyrwać się z opałów i wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi, będzie oczywiście nie raz musiała dać pokaz swoich imponujących umiejętności w sztukach walki, przebiec ładne parę kilometrów jak i zwiedzić kilka atrakcyjnych wizualnie lokalizacji. Czyli takie "Mission Impossible" dla ubogich, ale za to z kobietą w roli głównej.

Soderbergh odcisnął na tej produkcji swoje wyraźne piętno. Kadry są wystylizowane do granic możliwości. Może nie tak bardzo jak we wcześniejszym "Trafficu", ale każda lokacja, każda scena jest utrzymana w swojej własnej tonacji kolorystycznej. Poza tym reżyser postanowił praktycznie całkowicie zrezygnować z efektów specjalnych i innych środków wyrazu będących de facto standardem we współczesnych filmach akcji. Walki kręcone są bez nerwowego montażu, czy przesadnych zbliżeń. Wyglądają dzięki temu z jednej strony niby bardziej realistycznie, z drugiej jak lekcja ciosów, kopnięć i dźwigni w wykonaniu Giny Carano i moim zdaniem trochę tracą na dynamice. Co ciekawe, mimo potężnego łomotu, który zbiera i zadaje główna bohaterka, przelane na ekranie krople krwi można by chyba policzyć na palcach jednej ręki, co raczej realizmu nie dodaje i służyło chyba tylko obniżeniu klasyfikacji wiekowej filmu. Reżyser również bardzo oszczędnie używa efektów dźwiękowych, a muzyka towarzysząca filmowi jest po prostu nudna. Soderbergh uznał chyba, że obraz mówi wystarczająco głośno i widz nie potrzebuje dodatkowych wskazówek.

Tak jak pisałem wcześniej, nie bardzo wiem, co tak utytułowany reżyser próbował osiągnąć realizując ten film. Wydaje mi się to nie do końca udany eksperyment formalny. Myślę, że widzowie przyzwyczajeni do orgii efektów specjalnych i nieprawdopodobnych sekwencji mogą zwyczajnie usnąć. Ci, którzy lubią eksperymenty, będą trochę zawiedzeni, że reżyser zdecydował się na tak przeciętny scenariusz i w przeciwieństwie chociażby do Nicolasa Winding Refna w "Drivie", czy do Quentina Tarantino, nie odważył się pójść dalej i bardziej twórczo potraktować ograny temat.



1 komentarz:

  1. Soderbergh ostatnio mnie mocno rozczarowuje."Magic Mike", teraz "Ścigana" to filmy po prostu słabe lub przeciętne. Zobaczymy jak jego najnowszy film będzie wyglądał, bo ostatnie kilka lat tego reżysera, to po prostu słabizna.

    OdpowiedzUsuń