Najlepszy film (typuje Mr. White)
Jakkolwiek stawka jest zdecydowanie bardziej wyrównana niż w zeszłym roku, gdy wybór w dużej mierze ograniczał się do pytania “Boyhood” czy “Birdman” (na które moim zdaniem złej odpowiedzi nie było), to faworytów też wydaje mi się jest dwóch. I znów są to filmy bardzo różne. Absolutnie epicki portret dzikiego zachodu, który Inarritu kreśli w “Zjawie” i skupiony, kameralny jednak z dużym taktem i precyzją opowiadający ważną i trudną historię “Spotlight”. Kto wygra? Wydaje mi się jednak, że
“Zjawa”. Ciężko przejść obojętnie obok maestrii duetu Inarritu/Lubezki, którym moim zdaniem udało znaleźć się nowy klucz do pokazania kawałka czegoś, co dla nas jest przestrzenią czysto mityczną, a dla Amerykanów częścią ich trudnej historii.
Najlepszy reżyser (typuje Mr. White)
Gdyby nie to, że wygrał rok temu, wydaje mi się, że
Inarritu byłby murowanym faworytem. Kto ewentualnie może mu zagrozić? Chyba najbardziej nominowany po raz pierwszy w tej kategorii George Miller. “Mad Max” wciska w fotel i ani na chwilę nie zdejmuje stopy z pedału gazu, choć do dziś mam wrażenie, że ten format rozrywki w kinie się już wyczerpał i w dzisiejszych czasach powinien raczej sobie szukać miejsca w grach komputerowych.
Najlepszy aktor pierwszoplanowy (typuje Mr. Blonde)
W tym roku nie było ról, które szczególnie zapadają w pamięci. Matt Damon zagrał nieźle dzielnego Marka Watneya w "Marsjaninie", ale to za mało, aby marzyć o statuetce. Eddie Redmayne momentami był za bardzo teatralny w roli Einara Wegenera w "Dziewczynie z portretu" a poza tym trudno przypuszczać, żeby zgarnął Oskara drugi rok z rzędu. Gdyby Michael Fassbender był podobny do Steve Jobsa jak Asthon Kutcher, to miałby spore szanse na oskarowe zwycięstwo, bo jest po prostu o niebo lepszym od niego aktorem i zagrał lepiej tytułowego bohatera. Nominację dla Bryana Cranstona w filmie "Trumbo" traktuję bardziej jako ciekawostkę. Zdecydowany faworyt gali -
Leonardo Di Caprio również nie zagrał życiowej roli. Mógłbym wymienić kilka lepszych ról filmowych w jego dorobku, ale trudno znaleźć taką, dla której Di Caprio by się aż tak poświęcił. W "Zjawie" aktor bełkocze, czołga się, je surowe mięso, zasypia pod skórą konia i robi jeszcze wiele innych rzeczy, których nie powstydziłby się prawdziwy traper z Gór Skalistych. Jego rola jest z pewnością najbardziej naturalistyczna ze wszystkich dotychczasowych i myślę, że jeśli Di Caprio nie wygra w tym roku, to chyba na statuetkę będzie musiał poczekać kilkadziesiąt lat, aż w końcu otrzyma Oskara za całokształt twórczości. Zatem "wiecznie drugi" Leo powinien w końcu zaspokoić swoje ambicje, bo specjalnej konkurencji w tym roku nie ma.
Najlepszy aktor drugoplanowy (typuje Mr. Blonde)
Zdecydowanie większa niewiadoma niż w przypadku roli pierwszoplanowej, bo stawka jest bardzo wyrównana. Myślę, że zwycięstwo każdego z aktorów dałoby się sensownie uzasadnić. Mark Ruffalo w "Spotlight" gra po prostu bardzo dobrze i jest jednym z największych atutów tego dramatu. Podobnie jak Christian Bale, który w roli ekscentrycznego Michaela Burry’ego w "Big Short" jest bardzo przekonujący.
Tom Hardy jest znakomity w "Zjawie", a Sylvester Stallone jest stworzony do roli Rocky’ego. Najmniej znany z tego grona Mark Rylance również nie zawiódł w "Moście Szpiegów". Moim zdaniem powinien wygrać Hardy, ale nie zdziwię się jeśli Oskara otrzyma Sly, dla którego statuetka będzie zwieńczeniem kariery i pewnie ostatnią szansą na takie wyróżnienie.
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa (typuje Ms. Pink i Mr. Blonde)
Moją faworytką jest
Brie Larson, która po raz kolejny zagrała rolę zapadającą w pamięci. W "Pokoju" aktorka stopniowo buduje swoją postać i z każdą minutą coraz bardziej intryguje. Ucieczka Ma z Jackiem z pokoju-więzienia i próba odnalezienia się w świecie zewnętrznym to już prawdziwy popis Larson. Główną konkurentką młodej aktorki jest Cate Blanchett. Jednak analizując jej rolę z "Carol" - dystyngowanej i posągowej damy trudno się nie oprzeć wrażeniu, że jest to kolejna taka sama kreacja tej aktorki, którą znamy z innych filmów. Natomiast niezrozumiały jest dla mnie zachwyt nad Saoirse Ronan. Aktorka tak mocno wciela się w rolę Irlandki, zagubionej "sierotki" migrującej do Stanów Zjednoczonych, samotnej, nie radzącej sobie z pracą i życiem w wielkim świecie, że nie jest dla mnie wiarygodna. Gdy następuje w niej przemiana i staje się pewną siebie, zakochaną, realizującą się kobietą, nie przekonuje mnie w nowej wersji. Wątpliwa jest dla mnie możliwość, by taka osoba przetrwała trudy emigracji, a co dopiero zaczęła żyć pełnią życia.
Najlepsza aktorka drugoplanowa (typuje Mr. Blonde)
Podobnie jak wśród drugoplanowych ról męskich - bardzo wyrównana stawka. Trudno nie pochylić się chociażby nad rolą
Mary Rooney w "Carol", której delikatna i subtelna gra przywołuje w pamięci kreacje Audrey Hepburn. Jej najgroźniejszą konkurentką wydaje się być Alicja Vikander w "Dziewczynie z portretu", gdzie świetnie pokazała miłość i poświęcenie swojej bohaterki. Jennifer Jason Leigh i Kate Winslet również są wyraziste w swoich rolach, ale grają w nieco słabszych filmach. Najbardziej dziwi natomiast nominacja dla Rachel McAdams, która pozostała w cieniu bardziej doświadczonych aktorów ze "Spotlight" i zagrała po prostu przeciętnie. Reasumując - mój Oskar idzie do Rooney.
Najlepszy scenariusz oryginalny (typuje Mr. White)
Tu wydaje mi się, że murowanym faworytem jest
“Spotlight”. Jak już wspominałem temat trudny, jednak opowiedziany bardzo obiektywnie, pokazujący skalę problemu, jak do tego doszło, że przez tyle lat zamiatany był pod dywan. Pokazujący również w ciekawy sposób pracę redakcji. Wyróżniłbym “Ex machinę” - głos w temacie potencjalnych konsekwencji błyskawicznego rozwoju sztucznej inteligencji, “Most szpiegów”, pod wieloma względami perfekcyjny hollywoodzki scenariusz w starym stylu i “W głowie się nie mieści”, jedyna animacja w tym gronie, ale nie sądzę by mogli zagrozić “Spotlight”.
Najlepszy scenariusz adaptowany (typuje Mr. Blonde)
Moim faworytem jest
"Pokój", którego fabuła bardzo wolno się rozkręca, ale już jak rusza (moment wyjścia Jacka na świat), to robi się emocjonująco i wzruszająco. Głównym zagrożeniem dla "Pokoju" może być "Big Short", gdzie wielowątkowa fabuła, z ciekawą narracją jest na wysokim poziomie. "Brooklyn" czy "Carol" to filmy z dobrymi scenariuszami, ale bez większego błysku. Natomiast nominacja dla "Marsjanina" to dla mnie jeden z większych żartów tej gali.
Najlepsze zdjęcia (typuje Mr. White)
Powtarza się sytuacja sprzed dwóch lat. Znów Roger Deakins swoim kunsztem dodał nowy wymiar do świetnego thrillera (nie wiem, która to już jego nominacja), tym razem “Sicario”, a faworyt od trzech lat jest ten sam -
Emmanuel Lubezki. To co zrobił w “Zjawie” może nie jest tak wyjątkowe jak w “Birdmanie”, czy “Grawitacji”, ale jeśli po raz pierwszy w historii zdobędzie trzeciego Oskara z rzędu nikt nie powie, że był on niezasłużony.
Oskar dla Di Caprio!
OdpowiedzUsuńCzy kiedykolwiek dostanie Oskara? Jeśli tak to kiedy? Oby w tym roku, bo jeśli nie to internet rozleci się w strzępy :)