piątek, 13 lutego 2015

Carte Blanche ***

Kacper (Andrzej Chyra), nauczyciel historii w lublińskim liceum, dowiaduje się, że w wyniku choroby będzie tracił stopniowo wzrok. To dla niego prawdziwa tragedia, szczególnie że chwilę wcześniej pochował swoją matkę, a sam jest kawalerem i nie ma bliskiej rodziny. Mężczyzna będzie musiał sobie poradzić nie tylko z postępującą ślepotą, ale również z ukrywaniem prawdy przed pracownikami szkoły oraz uczniami.

Nauczyciel, początkowo załamany chorobą, chce nawet popełnić samobójstwo. Sił do życia doda mu otrzymanie wychowawstwa w klasie maturalnej. Jako urodzony pedagog zrobi wszystko, by jak najlepiej przygotować uczniów do egzaminu dojrzałości. Bohater grany przez Chyrę robi się bardziej otwarty na świat, na drugiego człowieka, jest skory do pomocy innym. Przemiana Kacpra jest dosyć wiarygodnie przedstawiona, ale inne wątki poboczne mocno kuleją.

Film jest bowiem bardzo nierówny. Z jednej strony mamy dobrze pokazaną męską przyjaźń pomiędzy Kacprem a jego kumplem Wiktorem (niezła rola Arkadiusza Jakubika), który jako jedyny wie o jego chorobie. Wiktor jest z Kacprem na dobre i na złe, ale nie roztkliwia się nad nim, za to pragmatycznie mu doradza. Z drugiej strony mamy nieudany wątek miłosny głównego bohatera z Ewą (Urszula Grabowska), jakby wzięty żywcem z seriali telewizyjnych. Podobnie jest niestety z pokazaniem współczesnej młodzieży. Pomimo dobrej gry młodych aktorów (Tomasz Ziętek i Eliza Rycembel) - ich wątek jest "poszarpany" i banalnie zakończony. To co mnie również nie przekonało do końca w filmie to kwestia fenomenu Kacpra wśród uczniów. Z fabuły nie wynika dlaczego jest on tak lubiany przez klasę i czemu uczniowie są nim aż tak zachwyceni.

Plusem filmu jest za to na pewno rola Doroty Kolak, która jakby była urodzoną dyrektorką szkoły (przynajmniej ja tak sobie wyobrażam najwyższą władzę w szkole). Sam Chyra gra dobrze, chociaż na pewno nie jest dla mnie aż tak przekonujący w roli wrażliwego nauczyciela historii jak w roli cynicznych łajdaków, z których znamy go najlepiej i nie rozumiem zachwytów nad jego grą.

Atutem filmu są zdjęcia Witolda Płóciennika, który pokazał Lublin w sposób naturalny bez sztucznych upiększeń. Pewne zabiegi kamerą (jak chociażby widok pędzącego trolejbusa z góry) są ciekawe i mogą się podobać. Dobrze też pokazana jest stopniowa utrata wzroku przez Kacpra - jego widzenie przez mgłę, rozmazane obrazy.

Lusiński zrobił poprawny film o zwycięstwie siły woli nad chorobą. Zabrakło mi w nim jednak jakiejś większej głębi, zaskoczenia, które spowodowałoby, żebym poczuł się wbity w fotel. Wyszedł film krzepiący na duchu, ale do bólu przewidywalny.



1 komentarz:

  1. Bardzo fajna recenzja. Zgadzam się w 100%, że dużo wątków zostało bez wytłumaczenia - ciekawa uwaga.
    Dodam jeszcze od siebie, że bardzo podobało mi się spojrzenie Kacpra na świat (coraz bardziej zamazane, czarno białe).
    Z kolei fotograficznie, bardzo nie podobała mi się scena na plaży. Jeśli porównywać by do muzyki, seks na plaży fotograficznie był jak bardzo słabe disco polo, kompletnie nie pasował do filmu.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń