czwartek, 11 kwietnia 2013

Operacja Argo ****

Daleki jestem od peanów na część Bena Afflecka, ale trzeba przyznać, że facet ma szczęście do tworzenia dobrych filmów. Napisany za młodu, wspólnie z Mattem Damonem, scenariusz do "Buntownika z wyboru" okazał się sukcesem i przyniósł mu Oscara. Później Affleck próbował z lepszym lub gorszym skutkiem realizować się w roli aktora. Aż w końcu stanął po drugiej stronie kamery i zaczął reżyserować. Efekty? Ciepło przyjęte przez krytyków filmy "Gdzie jesteś, Amando", "Miasto złodziei" i wielki sukces, jakim jest niewątpliwie Oscar dla najlepszego filmu 2012 roku - "Operacji Argo", gdzie Affleck jako reżyser dołożył swoją sporą cegiełkę. Czy zasłużony? Po kolei.

Iran, końcówka lat 70. Trwa rewolucja, w trakcie której radykalni studenci szturmują amerykańską ambasadę w Teheranie i biorą 52 zakładników. Sześciorgu z nich udaje się uciec. Znajdują ukrycie w domu kanadyjskiego ambasadora. Nie są jednak bezpieczni. Trzeba ich stamtąd jak najszybciej wydostać i umożliwić bezpieczny powrót do Stanów Zjednoczonych. Ambitne zadanie ewakuacji ukrywających się otrzymuje specjalista CIA Tony Mendez (Affleck), który wpada na nietypowy pomysł wydostania pracowników ambasady... Nie chcę zdradzać szczegółów, ale ważną rolę w całej operacji CIA odegrali filmowcy - scenarzysta Lester Siegel (grany przez Alana Arkina) i charakteryzator John Chambers (w tej roli John Goodman).

Nie znając tych wydarzeń, obawiałem się, że opowieść ta, podobnie jak inna historia przedstawiająca przeżycia dawnego agenta CIA Roberta Baera z "Syriany", będzie mało wciągająca. Tymczasem Affleckowi niewątpliwie udało się stworzyć ciekawy klimat, nastrój i napięcie, które rośnie z minuty na minutę i toczy się w iście "hitchcockowskim tempie". Dodatkowo świetną robotę wykonuje drugi plan i duet Arkin - Goodman. Ich dialogi i bon moty tego pierwszego to poezja dla uszu każdego fana kina, a zarazem też oddanie hołdu dawnemu Hollywood oraz takim filmom jak "Gwiezdne Wojny" czy "Planeta Małp". Twórcy filmu puścili w ten sposób oko do filmowców, co mogło w ostatecznym rozrachunku zdecydować o zwycięstwie "Argo" w tegorocznych Oskarach.

Nie wiem na ile historia sfilmowana przez Afflecka odpowiada prawdziwym wydarzeniom (historycy twierdzą, że ok. 70% faktów pokazanych w filmie jest prawdziwych). Iran, widziany oczami Mendeza, to kraj brutalny, w którym wrogów wiesza się na dźwigach. Irańczycy kipią nienawiścią do Amerykanów, a szalejący tłum na ulicach jest gotów zlinczować za chociażby zwykłe zrobienie zdjęcia. Amerykanie są przedstawieni jako odpowiedzialni za wieloletnie zaniedbania i lekceważenie powagi sytuacji na Bliskim Wschodzie, ale film - w sposobie ukazania dwóch stron konfliktu - niczym nie zaskakuje.

"Argo" jest fajnym kinem gatunkowym, z dobrym montażem i scenografią, a przede wszystkim nieźle zagranym i wyreżyserowanym. Nie jest jednak filmem wybitnym, ale takiego chyba nie było wśród nominowanych. Wygrał po prostu najsolidniejszy z solidnych. A Affleck potwierdził, że jest sprawnym rzemieślnikiem, który ma predyspozycje do bycia kimś więcej w przyszłości.



2 komentarze:

  1. Polecam,wart obejrzenia, dla głownego bohatera przede wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
  2. "Amerykanie są przedstawieni jako odpowiedzialni za wieloletnie zaniedbania i lekceważenie powagi sytuacji na Bliskim Wschodzie" - Na początku filmu było dokładnie wyjaśnione za co Irańczycy są wściekli na Amerykanów i nie chodzi tu o żadne zaniedbania i lekceważenie powagi sytuacji. Sami sobie nagrabili.

    "Nie wiem na ile historia sfilmowana przez Afflecka odpowiada prawdziwym wydarzeniom (historycy twierdzą, że ok. 70% faktów pokazanych w filmie jest prawdziwych). Iran, widziany oczami Mendeza, to kraj brutalny, w którym wrogów wiesza się na dźwigach." - Pod koniec filmu, tuż przed napisami były pokazane autentyczne zdjęcia z tamtego okresu z Iranu i pokazane obok klatki filmu (np. ta z wisielcem na dźwigu). Film był wystylizowany idealnie.

    Zgadzam się z opinią o filmie. Solidnie zrobiony, nieźle się ogląda, ale trochę wtórny, z kilkoma mocno oklepanymi holywoodzkimi zagraniami. Jak na najlepszy film roku to jednak zawód.

    Dla odmiany mogę polecić rewelacyjny wręcz film z Iranem w tle - "Rozstanie". Temu nic nie mogę zarzucić :)

    OdpowiedzUsuń