czwartek, 3 stycznia 2013

Magnifica presenza **

Filmy Ferzana Ozpetka oceniam zazwyczaj bardzo wysoko. Ubolewam, że rzadko mogę oglądać jego filmy w polskich kinach. Przywiązuję wagę do realizmu i powszedniej tematyki filmów, która w wydaniu Ozpetka potrafi poruszyć, pouczyć i zostać zapamiętana. Mój ulubiony reżyser tym razem zawiódł.

"Magnifica presenza" to opowieść o młodym mężczyźnie, który przyjeżdża do Rzymu z wielkim marzeniem - chce zostać aktorem. Pietro jest bardzo wrażliwy, dobry, ale samotny, pragnie obdarzyć kogoś głębokim uczuciem z wzajemnością. Poznajemy bohatera, gdy znajduje wymarzony apartament i wprowadza się do niego. Nie może uwierzyć we własne szczęście, gdyż znajduje, wydawałoby się nie na swoje finansowe możliwości, przepiękne i przestronne lokum. Radość okazuje się przedwczesna. Pietro odkrywa, że w mieszkaniu przebywa ktoś jeszcze, a mianowicie rodzina duchów, które widzi tylko on...

Nie lubię filmów ze zbyt oczywistą fabułą i zakończeniem, jednak w tym przypadku ktoś chyba przesadził w drugą stronę. Ozpetek słynie z filmów, które można dowolnie interpretować i dodawać im własny finisz, jednak tym razem niejasności jest chyba za wiele. Już sam pomysł nierealnych postaci jakoś nie pasuje mi do jego twórczości. Dodatkowo reżyser chyba próbuje przekazać myśli i przesłanie w sposób tak zawoalowany i pełen niedopowiedzeń, że powoduje, iż totalnie nie rozumiem o co chodzi, a jeśli coś interpretuję to na siłę i bez przekonania. Osobiście odbieram duchy jako pragnienia Pietra i niespełnione marzenia. Duch gej jest według mnie uosobieniem potrzeby poznania drugiej połowy, równie wrażliwej i pragnącej miłości. Duchy aktorzy, którzy udzielają zawodowych wskazówek bohaterowi i uczą wspaniałej prezencji odbieram jako fantazje wynikające z dążenia do bycia prawdziwym aktorem. To chyba wszystko co udaje mi się zinterpretować.

Mam wrażenie, że nie da się zrozumieć o co chodzi w filmie, że tym razem próba dowolności odbioru filmu doprowadziła do przesady. Fabuła jest skomplikowana i dziwna, a mimo to niczym nie zaskakuje. Oglądam trzeci film z rzędu Ozpetka, w którym pojawia się wątek homoseksualny i tym razem nie bardzo wiem co reżyser chciał przekazać. Ponadto, zginęło gdzieś poczucie humoru Ozpetka. Zawsze oglądając jego dzieła zaśmiewałam się do łez, tym razem nie rozumiem czemu ten film zakwalifikowano do komedii.

Duchy, transwestyci, nudne, niejasne sceny... z filmu pozostaje wrażenie, że jest przekombinowany i chyba nie do końca przemyślany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz