niedziela, 20 stycznia 2013

Człowiek roku **

Sławny i lubiany komik Tom Dobbs (Robin Williams) decyduje się kandydować na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wspiera go przyjaciel i spec od PR Jack (Christopher Walken). Pomimo iż całe przedsięwzięcie miało być pół żartem pół serio, kampania pełna krytyki wobec innych kandydatów oraz bezpartyjność i zawód głównego bohatera sprawiają, że wygrywa wybory. Zapowiada się komedia na długi, zimowy wieczór? Niestety to tylko zapowiedź.

W czasach, w których społeczeństwo ma dosyć siły mediów i lobbystów, sam pomysł stworzenia satyry politycznej wydaje się niezły. Wyśmianie programów wyborczych i całej procedury wyboru demokratycznego kandydata mocno do mnie trafia. I na tym koniec. Wdrożenie koncepcji jest strasznie nieudolne. Bohater, jak na komika przystało, zarzuca nas setkami tekstów, tyle tylko że jego słowotoki w ogóle nie są zabawne. Jako, że poczucie humoru każdy ma inne, daję filmowi szansę. Niestety przekształca się w nudny romans, ze scenami rodem z telenoweli.

Eleonor (Laura Linney), pracownica firmy, która opracowała system zliczania głosów, odkrywa błąd. Program źle dodawał oddane głosy, wyniki wyborów są zatem nieważne. Oczywiście firma próbuje wszystko zataić, a zdesperowana kobieta za wszelką cenę dąży do tego, aby prawda ujrzała światło dzienne. I od tej pory film z zacięciem telenoweli oddala widza od momentu przekazania prezydentowi - elektowi prawdy. W międzyczasie między bohaterami rodzi się miłość...

Powstaje opera mydlana, która ma coraz mniej wspólnego z polityką. Poznajemy komika jako człowieka prawego, pragnącego szczęścia, będącego wspaniałym przyjacielem. Do tego wplatane są sceny parodiujące thrillery (np. próby wykończenia Eleonor przez jej pracodawcę) oraz filmy akcji (np. komputerowe rozpracowanie banalnego błędu w zliczaniu głosów). Sceny są mocno przerysowane, wręcz naiwne, ale efekt parodii nie bardzo się udaje. Mało zabawny prezydent - komik o wspaniałym sercu, ciągłe przeszkody w poznaniu przez niego prawdy o fałszerstwie, cudowna miłość, naiwne sceny kryminalne i jeszcze głupsze rozszyfrowanie kodu komputerowego odpowiedzialnego za oszustwo wyborcze - wszystko razem daje żenujący efekt.

Pomyślałam, że nie trafia do mnie dowcip amerykański i przez to zaniżam ocenę filmu, ale przecież zdarzają się hollywoodzkie komedie, przy których śmieję się do łez. Poza tym, nie tylko w braku zabawnych scen tkwi problem. Cały scenariusz jest nieprzemyślany i płytki. Komedie są co do zasady lekkie i przyjemne, ale jednocześnie muszą trzymać jakiś poziom. Konkludując myślę, że szkoda, iż całkiem ciekawy pomysł został tak fatalnie zrealizowany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz