piątek, 11 stycznia 2013

Bejbi blues **

Po sukcesie "Galerianek", Katarzyna Rosłaniec, postanowiła kontynuować tematykę "trudnej młodzieży" i w swoim najnowszym filmie "Bejbi blues" idzie krok dalej. Bohaterką jej filmu jest 17-letnia Natalia, która zostaje matką, bo... miała taki kaprys.

Ta niecodzienna historia już na samym początku wzbudziła moje wątpliwości. Owszem, co rusz słyszy się o małoletnich matkach, które po prostu "wpadły" i mają małego dzidziusia. Jednak już o tym, żeby nastolatka chciała mieć dziecko, bo to "fajne" i traktować je jak zabawkę, to przyznaję się, że jeszcze nie słyszałem. Chociaż podobno historia jest prawdziwa, także najwyraźniej nie nadążam za dzisiejszymi trendami...

Pomińmy jednak sam pomysł na fabułę i skupmy się na efektach dzieła pani Rosłaniec. Te wypadły dla mnie mizernie. Przede wszystkim sam pomysł pokazywania rzeczywistości poprzez kręcenie ujęć z ręki wypadł słabo, wręcz chaotycznie i drażniąco. "Skaczące" kadry miały chyba pokazać chaos i to, że młodzi żyją w ciągłym biegu. Tyle, że wyszła z tego denerwująca maniera, która po 20 minutach filmu męczy. Podobnie jak pokazywanie świata głównych bohaterów, który "uderza" po oczach barwami. Ściany klatek bloków są jaskrawe, a wnętrza tramwajów zielone. Nie za bardzo rozumiem, jaki był cel pokazania tej kolorowej rzeczywistości. Słabo też wyglądają przerwy pomiędzy ujęciami, wręcz jakby to były jakieś błędy montażowe. Generalnie pod względem technicznym film wypadł kiepsko. No, ale w końcu twórcy zawsze mogą stwierdzić, że po prostu nie zostali zrozumieni przez polskiego widza, który nie dorósł do sztuki zaprezentowanej przez nich w filmie ;)

W filmie nie ma ani jednej pozytywnej postaci, z którą można by chociaż trochę się utożsamić i starać się ją zrozumieć. Jest egoistyczna matka Natalii (Magdalena Boczarska - swoją drogą - fajna babcia z pani Magdy ;). "Teściowie", którzy poprzez wymuszone zachowania próbują zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia. Jest wreszcie młodzież - wiecznie imprezująca, wulgarna i wręcz przerażająca w sposobie postrzegania rzeczywistości, a wśród niej wyjątkowo obleśny Seba (karykaturalny Mateusz Kościukiewicz - chyba najbardziej wyrazisty aktorsko z całego filmu). Wcielający się w ich role debiutanci (oczywiście poza Kościukiewiczem), podobnie jaki ci z "Galerianek", grają bardziej młodzieńczą werwą i świeżością niż warsztatem aktorskim, ale mimo wszystko wypadają nieźle. Są wiarygodni i naturalni, co jednak bywa regułą w przypadku naturszczyków. Głównej bohaterki - Natalii - w pewnym momencie jest mi żal, ale jej zachowanie pod koniec filmu jest bardzo jednoznaczne i porażające.

Co reżyserka chciała udowodnić tym filmem? Pokazać, że ludzka głupota i nieodpowiedzialność prowadzi do tragedii? Uświadomić młodym ludziom jak nie powinni się zachowywać? Wykazać znieczulicę, gdy nikt z sąsiadów nie zainteresował się losem 17-latki, nie wzywając chociażby do niej opieki społecznej? Nie wiem, bowiem film nie analizuje problemu "małolatów", nie pokazuje skąd się biorą ich patologiczne zachowania. Traktuje temat młodych bardzo powierzchownie - tworzy wręcz ich karykaturę, nie szukając przyczyn tego stanu rzeczy. Jest po prostu gorszą wersją "Galerianek", które przynajmniej były w miarę wyrazistą i niewydumaną historią. A już zakończenie "Bejbi blues" to po prostu refleksja, że można było te niespełna dwie godziny spędzić w znacznie lepszy sposób.



12 komentarzy:

  1. "bowiem film nie analizuje problemu "małolatów", nie pokazuje skąd się biorą ich patologiczne zachowania." Obejrzałeś ten film i naprawdę nie wiesz skąd się biorą? spałeś czy jak ? Ewidentnie jest pokazane jak brak odpowiedniej opieki rodzicielskiej wpływa na niezrównoważenie emocjonalne młodzieży. Zarówno Natalii , której matka też jest bardzo młoda i tak samo nieodpowiedzialna, można by ją nawet posądzić o to , że wcale nie chciała mieć dziecka ( a bycie niechcianym dzieckiem na pewno nie wpłynęło dobrze na psychikę natalii ) ; jak i Kuba , którego rodzice niby się bardzo troszczyli o niego, tyle że nie potrafili zupełnie nad nim zapanować, akceptowali wszystko co robił bo przecież jest ich fantastycznym synem. Naprawdę nie widzisz skąd to się bierze? Widoczny jest brak jakichkolwiek autorytetów w życiu młodzieży.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rosłaniec tego o czym piszesz moim zdaniem nie pokazała. O rodzicach Kuby wiemy, że są dobrze sytuowani, że prezentują jakiś normalny poziom - nie ma pokazanych ich relacji z synem, więc z filmu nie wynika, że to brak autorytetów. Zresztą przestańmy ciągle zwalać na brak autorytetów ze strony rodziców. Znam wiele przypadków, gdzie właśnie dzieci z rozbitych rodzin wychodzą na ludzi, podczas gdy ci z pełnych wręcz odwrotnie. Na nic nie ma reguły. Moim zdaniem brak matki w sensie życiowym nie może do końca usprawiedliwiać zachowania Natalii, które po prostu było karygodne. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W dniu premiery wybrałam się ze znajomymi na ten o to film. Sama nie poszłabym, gdyż szkoda mi pieniędzy na takie produkcje. Tym razem również byłam zawiedziona. Film nie pokazuje nic nad czym można byłoby się zastanowić. Zwykła historia nastolatki z dzieckiem, której nie ma kto pomóc. Ile jest już takich filmów? A i tak nie widać po nich poprawy w ludzkim toku myślenia. Sam film nie pokazuje żadnej przemiany wśród bohaterów, co jest bezsensem. Nie podobało mi się także to w jaki sposób był zmontowany film. Sceny wyglądały jakby były nieskałdnie ułożone. Te przerywniki bardzo denerwowały...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobry pomysł na film, ale kiepsko zrealizowany. Zakończenie jest tak samo otwarte jak rozpoczęcie. Słabo pokazane najistotniejsze momenty,albo 1 istotny moment bo w całości nie dzieje się nic konkretnego. Bardzo męczący podczas ogladania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Od strony czysto technicznej film mi się nie podobał, fabularnie też wiało nudą. Za to aktorsko całkiem nieźle. Jednak jak dla mnie najważniejszą i najmocniejszą sceną w całym filmie była impreza w kościele. IMO to właśnie tam można doszukać się "diagnozy przyczyn" której nie znalazł autor powyższej recenzji. Czuło się tam zło (kto słuchał świadectwa Leszka Dokowicza ten wie o co chodzi ;)). Tu nie chodzi o brak autorytetów czy pomocy rodziców, ale brak jakiegoś uniwersalnego fundamentalnego systemu wartości i punktu odniesienia. Nie jest to z resztą problem jedynie młodzieży, ale całej współczesnej "racjonalnej" cywilizacji (także jej "zdrowej" i "odpowiedzialnej" części). Przeczytałem parę recenzji tego filmu, oraz sporo komentarzy internautów i nie zauważyłem, żeby ktokolwiek zwrócił na to uwagę. Co tylko utwierdza nie w przekonaniu, że już chyba całkiem "znieczuleliśmy" na duchowy aspekt naszej egzystencji... niestety...
    Podsumowują film jako film średni z naciskiem na słaby, ale skłania do przemyśleń więc wyprawa do kina nie była chyba do końca straconym czasem ; )

    OdpowiedzUsuń
  6. 1. Albo jesteś zbyt młoda, albo zbyt wąsko pojmujesz filmy - naucz się empatii filmowej (wczuwanie w losy bohaterów, odwoływanie zdarzeń do własnego życia, życia znajomych, realizm zdarzeń itp.). Posiadanie dziecka przez główną bohaterkę nie jest do końca wyjaśnione, nie wiadomo, czy była to wpadka, czy połowicznie przemyślana decyzja. Faktem natomiast jest, że dziecko ma jej zastąpić brak miłości macierzyńskiej. Nie trzeba studiować psychiatrii, ani czytać książek, by wiedzieć, że dziecko w pewnym momencie, a może nawet cały czas, jawi się jako substytut nigdy nie otrzymanej miłości (macierzyńskiej). Z drugiej strony początkowa chęć wychowywania dziecka po prostu sprawia jej ogromną przyjemność i wręcz deklaruje, że "nie będzie taka jak inne matki"(w domyśle jej matka?). To zwyczajna chęć zadośćuczynienia własnym krzywdom i brakom jakich doznała główna bohaterka od własnej rodziny. Oczywiście wiemy jak to się wszystko kończy. Ale o tym później.
    2. Nie oceniając Twojego subiektywnego zdania nt "ujęć z ręki", rzeczywiście film technicznie nie był zachwycający z paroma wyjątkami. Jednym z nich był montaż dźwięku - surround świetny; jeżdżący na deskach chłopcy byli w każdym głośniku, głębia dużej zamkniętej przestrzeni również została zachowana. Muzyka, która pojawiała się w odpowiedniej chwili, co było oczywiście zamierzone, idealnie nadawała znaczenia scenom i wpisywała się w klimat paradokumentu. Gwoli ścisłości barwy nie wydają mi się kwestią techniczną, lecz czysto estetyczną. Reżyser siedzi przy montażystach, wspomagany nierzadko przez dyrektora artystycznego, scenografa, asystentów, kostiumografa itd. i to on(wraz z nimi) ustala nasycenie kolorów, barwy, przyciemnienia itp.
    3. Gdybyś trochę się przygotowała do tej recenzji, napisałabyś skąd reżyserka czerpała inspiracje na konkretne stroje/stylizacje. To, że nie rozumiesz kolorystyki jest dla mnie najbardziej przerażające, bo chyba musisz mieszkać na wsi, by nie zauważyć, jak dzisiaj ubierają się młodzi ludzie. Jaskrawość kolorów to domena b. młodego człowieka, a nawet czasem tego starszego, bardziej świadomego różnych stylów w modzie. Poza tym, jeśli chodzi o estetykę, kolorowe ubrania idealnie kontrastują z otaczającą bohaterów, nieraz brudną i szarą, rzeczywistością.
    4. Każda postać w filmie jest do szpiku kości realistyczna. Znów muszę Cię zmartwić Panno/Pani recenzentko - nie znasz życia. Rozmawiałaś kiedyś z kimkolwiek z agencji modelek? A może chociaż oglądałaś jakiś niezwykle szczery wywiad z którąkolwiek z nich? Byłaś w W-wie na jakiejkolwiek imprezie? Wiesz w ogóle jak wyglądają narkotyki? jak zachowują się po nich ludzie? Pracowałaś kiedyś w sklepie odzieżowym? A może któraś z Twoich znajomych pracowała? Hmm, wydaje mi się, że nie.
    Moją ulubioną postacią w filmie jest obleśny, a nie karykaturalny, właściciel sklepu. Prezentuje styl, nie tylko ubierania, a także bycia, jaki na co dzień widuje się w Warszawce i nie tylko.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cdn.
    5.Nie zauważasz metafor - jeżdżąca na rolkach główna bohaterka, przeciskająca się przez tłumy ludzi, sceny dyskoteki w kościele. Poza tym najlepszą metaforą całego filmu jest jego rytm - od "kolorowego" mierzenia się z zastaną rzeczywistością, szybkich ujęć "z ręki", dobrego rytmu filmu, po zderzenie się z ŻYCIEM, po którym następuje zwolnienie rytmu, bardziej dokumentalna narracja oraz dialogi/wydarzenia.
    6. Należy również wspomnieć o świetnych umiejętnościach prowadzenia ludzi przez reżyserkę. Wycisnęła z aktorów to co najlepsze. Perfekcyjnie przeprowadzony casting do każdej z ról.
    7. W kategorii filmów piętnujących patologie współczesnej rzeczywistości Katarzyna Rosłaniec jest powiewem świeżości. Film społeczny, to nie jest film piętnujący grupę społeczną, tylko prezentujący dany problem na jej tle. Moim zdaniem problem został zaprezentowany świetnie, otwarte zakończenie idealnie wpisuje się w całą ideę przewodnią produkcji. Dobór środków artystycznych, realizm postaci, sytuacji nie jest przerysowany, a wręcz hiperrealistyczny. Jeśli, droga recenzentko, żadna z postaci nie jest dla Ciebie autentyczna - przykro mi, że jeszcze nie poznałaś tej gorzkiej strony życia.
    Aha, jeśli dla Ciebie "Galerianki" były w miarę wyrazistą i niewydumaną historią, choć są właściwie marginesem społecznym, a "Bejbi blues" to pretensjonalna, nierealistyczna wyssana z palca historia, to zwyczajnie nie wiesz co się dzieje w Polsce i na świecie. Nie trzeba oglądać wiadomości i czytać książek, by widzieć jakie jest podejście społeczeństwa do tematu rodzenia,wychowywania(nie tylko przez młodocianych)dzieci.
    Jak czytam takie recenzje, to aż chce mi się płakać i przyznaję rację reżyserom mówiącym o krytykach potrafiących tylko krytykować, lecz niekonstruktywnie. Równocześnie rozumiem, kiedy mówią:(podczas kręcenia bądź montażu)"musimy tą scenę zmienić na taką, by ciemna masa społeczna to zrozumiała, bądź przynajmniej spróbowała". Może to i bufoniaste, ale w tym przypadku - jakie prawdziwe.

    Moim zdaniem film jest wybitnie festiwalowym kinem niszowym, skoro spotkał się z tak kiepskim odbiorem społeczeństwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tylko, że pod dosyć ciekawą opinią na temat recenzji, nie zauważyłaś/łeś, że autor to Mr. a nie Mrs. - stąd pisanie do niego w rodzaju żeńskim jest Twoim sporym niedopatrzeniem ;)

      Usuń
    2. Ja też jestem mężczyzną. Vice versa :)

      Usuń
  8. Nie zgadzam się z autorem recenzji, bo mnie się film podobał i poruszył i ma głębokie przesłanie, ale nie uważam że jest to powód, aby obrażać innych ludzi. Istotą recenzji jest subiektywizm. Ktoś się wysilił żeby opisać swoje odczucia a w zamian dostaje emocjonalny pojazd. Zresztą najłatwiej jest kogoś krytykować samemu pisząc bzdury, np.:
    " Albo jesteś zbyt młoda, albo zbyt wąsko pojmujesz filmy" Jak wiemy młodzi ludzie nie myślą :)
    "bo chyba musisz mieszkać na wsi, by nie zauważyć, jak dzisiaj ubierają się młodzi ludzie." Bo młodzi ludzie na wsi to z pola nie schodzą i w szafie mają tylko kamasze :)
    Skąd tyle jadu? Zresztą powinienem się przyzwyczaić do jatki w internecie i braku TOLERANCJI w tym kraju.
    A do autora blogu: zgoda, w recenzji brakuje trochę empatii, ale podziwiam zapał w pisaniu. Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  9. Film bardzo niskich lotów, historia tania i nie chwytliwa, Totalna klapa, ledwo obejrzeć się da, NIE POLECAM!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Moim zdaniem bardzo dobry film dla nastolatków ,a nie dla ludzi po 20 szczerze mówiąc dla innych to nie będzie interesujące i dlatego wszyscy tak piszą ;)

    OdpowiedzUsuń