sobota, 17 listopada 2012

Pół na pół *****

Rak. Taka diagnoza brzmi jak wyrok. Słyszącemu ją, boleśnie uświadamia jego własną śmiertelność, o której tak łatwo zapomnieć, zatracając się w codzienności. 50/50. Takie szanse na przeżycie znajdzie w internecie główny bohater Adam, grany przez Josepha Gordon-Levitta, gdy dotrze już do niego to, co beznamiętnie zakomunikował mu lekarz. Nie ma dobrego momentu by usłyszeć taką diagnozę. Na pewno nie wtedy, gdy się ma dwadzieścia kilka lat, nie pije, nie pali, segreguje śmieci i nigdy nie przebiega na czerwonym. Nie - gdy dopiero zaczęło się żyć.

Scenarzysta Will Reiser dobrze wie o czym opowiada. Parę lat temu u niego też zdiagnozowano nowotwór. Wybór formy, którego dokonał, mieszaniny sit-comowych żartów z trochę telewizyjnym dramatem, był na pewno zabiegiem celowym. Film nie stara się realistycznie przedstawić cierpienia osoby chorej, przechodzącej chemioterapię. Bohatera widzimy raczej w dobre dni, gdy dolegliwości się nie nasilają i pozwalają mu w miarę normalnie funkcjonować. Dzięki temu nasza uwaga skupia się na postawach ludzi otaczających Adama, a film staje się prawdziwym studium charakterów.

Obserwujemy jego dziewczynę (Bryce Dallas-Howard), która czuje się w obowiązku wspierać swojego chorego chłopaka, mimo że nie wiązała z nim swojej przyszłości. Najlepszego przyjaciela Adama (w tej roli Seth Rogen, w rzeczywistości przyjaciel Willa Reisera), który pod płaszczykiem wulgarnych żartów skrywa prawdziwą troskę. Nadopiekuńczą matkę Adama (świetna Ajelica Huston), która musi zmierzyć się z chorobą dziecka, równocześnie opiekując się już chorym na Alzheimera jego ojcem. Również świeżo upieczoną psychoterapeutkę (Anna Kendrick), która wbrew zasadom emocjonalnie wiąże się ze swoim pacjentem i chorych, których Adam poznaje chodząc na chemioterapię, będących już na innym stadium leczenia i dzielących się swoim doświadczeniem.

W czym na pewno duża też zasługa reżysera Jonathana Levine, wszystkie te postacie są pełnokrwiste i świetnie zagrane. Ewoluują razem z rozwojem fabuły, ujawniając swoje prawdziwe ja, skrywane gdzieś głęboko za maską, którą przyjmują w obliczu choroby. Główny bohater, choć co zrozumiałe skupiony na sobie i walce z chorobą, odkrywa z czasem, że wspierający go bliscy, również potrzebują jego troski i że nie przeżywa swojej tragedii sam.

Mimo trochę telewizyjnej formy "Pół na pół", to jeden z najlepszych filmów jakie miałem okazję ostatnimi czasy oglądać. Bez popadania w bardzo dramatyczny ton, porusza. Uświadamia, że każdy z nas - lub naszych bliskich - może zachorować. Pod trochę rozrywkowym płaszczykiem przemyca wiele spostrzeżeń człowieka, który z taką sytuacją musiał zmierzyć się naprawdę.



1 komentarz: