czwartek, 8 listopada 2012

Dwoje do poprawki ****

Trzydzieści lat razem. Na pozór stare dobre małżeństwo. Po bliższym zapoznaniu, z perspektywy widza, obcy sobie ludzie. W rzeczywistości cudowna para, która na własne życzenie i z powodu rutyny straciła dawną bliskość.

Niezastąpiona Meryl Streep pojawia się tym razem w roli Kay - perfekcyjnej Pani domu, ale jednocześnie nieszczęśliwej małżonki. Tommy Lee Jones w roli Arnolda, zrzędliwego doradcy podatkowego, jest według mnie bohaterem skomplikowanym, którego z każdym kadrem rozumiem coraz lepiej i nawet zaczynam lubić. Para spędza życie pod jednym dachem i chyba tylko to ich łączy. Ignorują siebie nawzajem, nie są już w stanie okazywać sobie uczuć, a nawet rozmawiać. Kay, nie godząc się na spędzenie reszty życia w "samotności", postanawia dać szansę związkowi, który kiedyś był prawdziwy i decyduje się na terapię małżeńską. Cynik i maruda Arnold nie chce (i nie potrzebuje?) oczywiście brać udziału w przedsięwzięciu, ale Kay znając męża na wylot znajduje sposób, aby go przekonać. Kolejne dni terapii ujawniają jakimi są ludźmi, dlaczego się od siebie oddalili, a co najważniejsze stawiają ich przed dylematem, czy chcą i są w stanie zmienić się i odszukać utraconą namiętność. Wspaniale wykreowana jest ewolucja postaci Arnolda, który wyłania się spod pancerza narzekań i odsłania swoje słabości, lęki i cierpienia. Jednocześnie jest przezabawna! Postać irytującej, nieatrakcyjnej małżonki nie ukazałaby problemu oddalenia się od siebie pary, gdyby nie wspaniała gra Meryl Streep.

Z jednej strony film jest barwną komedią. Odkrywanie tabu, jakim jest seks około 60-letniej pary, odbywa się w sposób bardzo śmieszny. Z drugiej strony to prawdziwy dramat skłaniający do refleksji nad przemijaniem. Po pierwsze bolesna jest świadomość, że życie ludzi, którzy odchowali swoje potomstwo, może nie mieć dalszego celu, a bez niego wydaje się skoncentrowane na pozbawionych sensu codziennych czynnościach. Po drugie kwestia rutyny, która wkracza przecież w każdy związek, powoduje że po obejrzeniu filmu nie sposób nie zadać sobie pytania, jak będzie wyglądało moje życie za kilka - kilkanaście lat (albo jak wygląda) i co robię w kierunku pielęgnowania uczuć, relacji, dbania o drugą osobę (lub co jeszcze mogę zrobić). Wreszcie, po trzecie - seks. Film uświadamia jak bardzo niezaspokojenie w łóżku potrafi zrujnować związek, a jednocześnie obnaża tabu. Czyż nie jest tak, że małżeństwa wiedzą o sobie wszystko, a nie rozmawiają o swoich fantazjach, nie starają się podejmować tematu pożądania i seksualne tabu doprowadza ich do frustracji.

Film polecam osobom w każdym wieku (uwaga, wybranie się na niego z dzieckiem albo rodzicem może być krępujące :) ), albo może nawet bardziej parom z młodym stażem. Może na etapie "motyli w brzuchu" warto zastanowić się na czym będzie opierał się związek i czy przetrwa próbę czasu. I powiedzieć sobie jasno, że bez własnych starań i walki o uczucia skazany będzie na porażkę. Warto poświęcić półtorej godziny  i zastanowić się nad życiem, relacjami z drugą osobą i sobą samym, a przy okazji podejrzeć profesjonalne aktorstwo i pośmiać się do łez.



1 komentarz:

  1. Film jest kiepski i nie zmienił tego występ aktorów klasy A.
    Można go obejrzeć, i owszem, ale równie szybko się o nim zapomina. Ot, rozrywka klasy B na piątkowy wieczór.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń