niedziela, 19 lutego 2012

Amerykanin ***

Wątek płatnego zabójcy po przejściach, który ma wykonać swoje - być może - ostatnie zlecenie, jest w filmie stary jak świat. Tym razem za taką tematykę postanowił się wziąć Anton Corbijn (jego najbardziej znany film "Control" o życiu i śmierci Iana Curtisa, wokalisty Joy Division - był naprawdę niezły). Film opowiada historię Jacka, który jest płatnym zabójcą, najlepszym w swoim fachu. Gdy podczas jednego ze zleceń ginie jego kochanka, postanawia definitywnie wycofać się z zawodu. Dostaje jednak jeszcze jedno zadanie i przenosi się do malowniczej wioski we Włoszech

Film zapowiada się bardzo dynamicznie. Już w pierwszych scenach "trup ściele się gęsto" i można się spodziewać, że będziemy świadkami sprawnego, niegłupiego thrillera z motywem zabójcy po przejściach. Tymczasem film po dziesięciu minutach mocno hamuje i przez najbliższe półtorej godziny jesteśmy świadkami (z małymi wyjątkami) akcji bardzo niehollywoodzkiej, podczas której to główny bohater bardziej poddaje się refleksjom, rozmowom z miejscowym proboszczem i korzystaniu z uciech cielesnych niż morderczej profesji. Wszystko to niestety wypada mało realistycznie.

Przede wszystkim Clooney jako płatny zabójca mnie nie przekonuje. Jestem przyzwyczajony do jego występów, w których gra role czarusiów, amantów bądź ludzi cynicznych. I to jest jego domena. Natomiast, gdy musiał zagrać zabójcę z bagażem doświadczenia, to nie do końca mu uwierzyłem. Przynajmniej w tym filmie. Ale Clooney jednak poniżej pewnego poziomu nie schodzi. Gorzej jest, jeżeli chodzi o aktorów drugiego planu. Włoch Paolo Bonacelli, grający proboszcza, który próbuje naprowadzić bohatera granego przez Clooneya na właściwą ścieżkę, bardziej pasuje na właściciela włoskiej knajpy niż nobliwego dobrodzieja. Kobiety w filmie są ładne, często epatują ciałem i to się chwali ;), ale trudno powiedzieć o ich grze coś dobrego. Violante Placido - grająca prostytutkę Clarę o szlachetnym sercu - na pewno nie jest drugą Julią Roberts z "Pretty Woman". Druga ważna kobieca postać filmu - Thekla Reuten, jako płatna zabójczyni Mathilda, wygląda bardziej na "Aniołka Charliego" niż killerkę (jak można przyjeżdżać na próbę generalną przed akcją w mini spódniczce, kozaczkach i obcisłym golfie?)

Minusem filmu jest też niezrozumiały wątek zlikwidowania bohatera Clooneya przez swojego zleceniodawcę. Owszem, początkowo fajnie jest pożyć w nieświadomości, zadając sobie pytanie - dlaczego chcą wykończyć Clooneya i liczyć, że dowiemy się o tym na końcu, ale jeśli... No właśnie, może nie będę zdradzał zakończenia.

Plusem filmu są na pewno zdjęcia plenerów malowniczej Abruzji, scenografia, kameralność i niekomercyjność filmu. Reżyser próbował wskrzesić w swoim dziele ducha filmów francuskich z Alainem Delonem z lat 60. i 70., ale ponieważ ja nigdy nie byłem fanem tego typu filmów, to i tym bardziej teraz entuzjastą tego nurtu się nie stałem.

Film mnie zatem nie porwał, ale też nie oceniam go jako złego. Corbijnowi niewątpliwie udało się stworzyć klimat i uzyskać efekt wyciszenia i subtelności. A że w filmie kuleje sam wątek sensacyjny oraz nie przekonują odtwórcy drugoplanowych ról to wielka szkoda. Bo pewnie można było wycisnąć z tej historii znacznie więcej.

Trailer do filmu:



2 komentarze:

  1. Jak dla mnie po prostu nuda. Snuj o zawodowym mordercy? Kto to wymyślił. Widoczki rzeczywiście ładne. A i nie czepiał bym się pani Violenty. Oddała roli całą siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie (reprezentantka płci pięknej) ciało Pani Violenty nie zachwyciło, natomiast Clooney wyjątkowo zawiódł. Nie odczułam jakoby był doświadczonym mordercą po przejściach, był mało wiarygodny i bardziej nadawałby się na fotografa, którego udawał:)
    Jedyny plus filmu - widoki i włoska atmosfera, ale to chyba nie wystarczające nawet na trzy gwiazdki...

    OdpowiedzUsuń